Na tej decyzji nikt nie traci, wszyscy zyskują
Rozmowa z Krzysztofem Jędrochą, prezesem Polish Prestige Hotels.
Aktualności Turystyczne: – Częściej się dzielimy, niż łączymy, dlatego niedawna decyzja o połączeniu Fundacji Polish Prestige Hotels i Heritage Hotels była dobrą wiadomością, choć przyjęta nie bez pewnego zaskoczenia.
Krzysztof Jędrocha: – Istotnie. Parokrotnie spotkałem się z wyrazami zdziwienia. Dla branży hotelarskiej taki ruch nie należy do posunięć typowych. Ogólnie w biznesie turystycznym integracja wychodzi nam gorzej niż podziały i kult indywidualizmu. Hotelarze mogą stanowić tylko jeden z wielu przykładów, który przecież dotyczy wszystkich sfer życia. Jeśli monopol nie jest ustawowo zagwarantowany, to częściej ulegamy skłonności do występowania z grupy aniżeli podporządkowujemy się konstruktywnej dyscyplinie. Niechętnie angażujemy siły w dążeniu do wspólnego celu, by na koniec dzielić się sukcesem dobrze pojętej współpracy, wypracowanym dorobkiem, efektami wspólnego wysiłku.
– A więc w tym wypadku, mówimy o inicjatywie, która z tego kanonu się wyłamuje.
– Powiedzmy, że to krok podyktowany zdrowym rozsądkiem. Pragmatyzmem. Każdą instytucję należy oceniać zależnie od jej celów. Skoro działają dwie grupy hotelarskie Polish Prestige Hotels i Heritage Hotels, które stawiają sobie niemal bliźniaczo podobne cele, zapisane w oficjalnych statutach, czyż pierwszą sensowną myślą przychodzącą do głowy nie jest zawiązanie sojuszu? Na początek. Potem stopniowe jego zacieśnianie, o ile partnerzy dostrzegą w tym korzyści. Pierwsze moje spotkania z prezesem Heritage Hotels Jerzym Donimirskim potwierdziły słuszność takiego rozumowania. Może przesadziłbym mówiąc, że porozumieliśmy się wpół słowa, ale dość szybko doszliśmy do wspólnego wniosku. Pomysł nawiązania bliższych kontaktów, potem rozwijanie współpracy – to trwonienie czasu. Podobnie rozumiemy realia współczesnego rynku, filozofię i etykę handlu, reprezentujemy obiekty o podobnym standardzie, stosujemy porównywalne metody obsługi klientów i budowanie z nimi więzi. Po prostu połączmy siły. Gremia decydujące o kierunku rozwoju fundacji Polish Prestige Hotels i Heritage Hotels, zaaprobowały ten punkt widzenia. Projekt wszedł w życie. Wzmocnieni liczebnie, będziemy skuteczniejsi.
– Identyfikujące grupę logo pozostało niezmienione.
– Każde firmowe logo funkcjonuje, jako znak rozpoznawczy określonej wspólnoty konsumentów, w tym wypadku gości hotelowych, którzy Polish Prestige Hotels znają od dwudziestu lat. Uznaliśmy, że z punktu widzenia marketingowego niesłusznie byłoby rezygnować z wypracowanego prestiżowego wizerunku.
– Pomimo dwudziestu lat obecności na rynku, Polish Prestige Hotels nie jest powszechnie kojarzoną marką.
– Nie przeczę. Daleko mu do tak zwanego kultu cargo, jeśli posłużymy się terminologią etnografów badających wpływ posiadania określonych towarów na stan ducha ludzi. Prowadziliśmy swego czasu badania rozpoznawalności marki PPH na rynku hotelarskim. Nie jest ona najwyższa, niemniej jednak zdecydowanie ma najmocniejszą pozycję wśród innych polskich grup hotelowych. Ma też potencjał. Stopniowo, w miarę powiększania liczebności zrzeszonych hoteli, zaczniemy budowę marek grup hotelowych, które pod szyldem PPH będą podkreślały swoją odrębność produktową. Na przykład PPH business, PPH spa&wellness, czy też PPH heritage. Wraz ze wzrostem ich liczebności, przyjdzie pora na podziały kategoryzacyjne. Na razie jesteśmy na etapie pozyskiwania nowych obiektów, które spełniałyby ustalone kryteria.
– Jakie ma pan na myśli?
– Warunkiem przyjęcia obiektu do PPH jest standard minimum trzygwiazdkowy. W tym miejscu czynię zastrzeżenie. Mówimy o obiektach, nie tylko o hotelach. Czyli przejście procedury formalnej kategoryzacji, nie jest w przypadku członkostwa w PPH, warunkiem koniecznym.
– Na czym opiera się więc ocena?
– Wynika z wysokiej jakości, i ona jest najważniejszym kryterium. Polish Prestige Hotels jest programem marketingowym skupiającym hotele, które nie należą do globalnych sieci hotelowych, wyróżniają się standardem i jakością usług, nie są konkurencyjne wobec siebie i w swojej zasadniczej linii programowej propagują dziedzictwo polskie i polską tożsamość kulturową. Początkowo w skład grupy wchodziły hotele biznesowe. Ofertę poszerzono jednak o inne obiekty hotelarskie, atrakcyjnie zlokalizowane, głównie poza dużymi aglomeracjami, a zarazem dysponujące rozbudowaną infrastrukturą usługową o charakterze rekreacyjnym, wypoczynkowym, sportowym lub leczniczym. Zgodnie z tą definicją weryfikacji nie przechodzą wszelkie obiekty kryjące się za wieloznacznymi nazwami typu hostel czy aparthotel. Te ostatnie reklamują się, co prawda często, jako obiekty luksusowe, ale brak im elementu nie do przecenienia. Tego, co wielu klientów niezwykle ceni, a wręcz niekiedy stanowi dla nich wartość zasadniczą, przesądzającą o wyborze miejsca noclegu.
– Poziom obsługi?
– W tym rzecz. Każdy kto podróżował trochę po świecie i ma możność porównania usług hotelowych, wie na czym polega profesjonalny serwis, kompetencja. Potrafi je docenić i zauważyć różnice. Umiejętność właściwego podejmowania gości, nawiązywania indywidualnych, osobistych relacji z nimi przez gospodarzy mniejszych hoteli, różni je od wyszkolonej, chłodnej, bezosobowo bezrefleksyjnej uprzejmości z jaką na ogół odnosi się do gości personel dużych obiektów sieciowych zlokalizowanych w centrach aglomeracji miejskich. Ten szczególnego rodzaju charakterystyczny rys, polska gościnność, którą czuje się od progu, daje przewagę mniejszym hotelom, rodzinnym pensjonatom. Nie odnosi się w nich wrażenia anonimowości, która bywa deprymująca i zmniejsza zadowolenie z pobytu. Podobnie jak unifikacja menu. W daniach kuchni serwowanych w hotelach globalnych sieci, raczej nikt nie próbuje się rozsmakowywać. Oczywiście niczego im nie ujmując, nie dorównują regionalnym daniom przyrządzanym według tradycyjnych przepisów z produktów od lokalnych dostawców. I czasem przyjemności podniebienia decydują o dokonaniu ponownej rezerwacji w tym, a nie innym obiekcie.
– Unifikacja jest wadą, ale ma przewagę jeśli w grę wchodzi konieczność przestrzegania wspólnych zasad organizacyjnych. Jak do tego przekonać niezależnych przedsiębiorców realizujących własną wizję świadczenia usług?
– Zgoda, nikt nie lubi być pouczanym we własnym domu, zwłaszcza osoby przeczulone na własnym punkcie. W biznesie nie ma nieomylnych. Można w poczuciu wyższości trwać, albo kierować się pragmatyką. Działanie w pojedynkę pociąga za sobą wyższe koszty niż realizowanie analogicznych przedsięwzięć w grupie. Już samo dodanie identyfikującego znaku PPH do logo własnej firmy jest silnym bodźcem oddziaływującym na rynek konsumencki. I odwrotnie. Budowanie odrębnej pozycji rynkowej, marketingowe przebicie się i wyróżnienie w potoku codziennych informacji, na tyle wyraziste, aby było odnotowane w świadomości społecznej – wymaga sporych środków i nakładu pracy. Niemałym wyzwaniem jest chociażby dotarcie do wyodrębnionego grona użytkowników internetu. Mówiąc wprost, nie każdego przedsiębiorcę stać na skuteczne podjęcie gry konkurencyjnej. Zwłaszcza tych, którzy zdecydowali się ulokować inwestycję w przedsięwzięcie hotelarskie z dala od głównych centrów ruchu turystycznego i biznesowego. Hotelom, popularnie zwanym „in the middle of nowhere”, trudno łożyć na promocję w tej skali, aby podnieść frekwencję zapewniającą rentowny poziom zwrotu nakładów.
– W przypadku PPH, czym jest to „coś za coś”, o którym pan mówi?
– Pozytywów jest kilka. Pierwszą korzyścią jest udział w programie lojalnościowym, profesjonalnym systemie opartym na regułach ekonomicznych, opracowanym naukowo, sprawdzonym w praktyce, także od strony funkcjonowania i obsługi informatycznej.
– Chodzi o niższe ceny dla lojalnych klientów?
– Niezupełnie, choć rzeczywiście punktem wyjścia przy opracowywaniu systemu było odniesienie do wzorów sprzedażowego programu rabatowego. Obecna jego wersja jest czymś więcej. Klasycznym programem lojalnościowym z wieloma przywilejami dla klientów, którzy zdecydują się wstąpić do Prestige Club. Goście z kartą członkowską zatrzymując się w grupie hoteli Polish Prestige Hotels & Resorts, zbierają punkty, które mogą wymienić na atrakcyjne nagrody i mniej płacić za noclegi. Do Prestige Clubu należy obecnie kilkadziesiąt tysięcy aktywnych członków. Podam przykład klubowicza, który w ramach programu lojalnościowego wielokrotnie gościł w hotelach PPH, podróżując służbowo i prywatnie, wypoczynkowo. Wysokość płaconych przezeń rachunków dawno przekroczyła sto tysięcy złotych. To dowodzi przywiązania do marki PPH, która gwarantuje wywiązanie się ze zobowiązań zagwarantowania oczekiwanego standardu pomieszczeń, wysokiej kultury obsługi, walorów posiłków serwowanych w restauracjach. Dobra jakość to rzecz jasna wyższy rachunek, ale konsumenci gotowi są sięgnąć głębiej do portfeli pod warunkiem, że proporcje nie są zachwiane. Jakość musi odpowiadać cenie i ją uzasadniać. Ci klienci, którzy akceptują tę regułę, wracają do naszych hoteli.
Powtórzmy, program lojalnościowy działa poprawnie, gdy partnerzy rygorystycznie stosują się do wspólnych ustaleń. Nie sposób dopasowywać ich do każdego obiektu oddzielnie. Mówimy o efekcie skali. Nie wszyscy prywatni inwestorzy tę elementarną prawidłowość pojmują lub udają, że jej nie rozumieją. Znam przypadki podejmowanych prób wprowadzania programów rabatowych dla jednego czy kilku hoteli. Całkowita komercyjna klapa. Ich autorzy przekonali się o tym bez cienia wątpliwości. Niektórzy starają się to jednak ukryć, tkwią w uporze. Po prostu wstyd im przyznać, że popełnili błąd.
– Jednym z atutów Heritage Hotels jest jednak oryginalność obiektów i ofert. Na ujednoliceniu mogły stracić.
– Dla stosunkowo niezbyt licznej grupy hoteli historycznych skupiających średniej wielkości obiekty, obsługujące proporcjonalnie wąski krąg klientów – byłoby niezwykle trudno sprostać wyzwaniu wprowadzenia odrębnego programu lojalnościowego. Owszem mogły latami, przy dużych nakładach tworzyć program konsumencki albo przystąpić do gotowego. Podjęta decyzja była na wskroś właściwa. Nikt na niej nic nie traci, wszyscy zyskują. Cele są tożsame, czyli budowanie pozycji rynkowej poprzez zdobywanie nowych klientów. Nie chodziło o sprzedanie licencji na produkt marketingowy. Nawet spotkał mnie z tego tytułu zarzut. „Jak to, oddajemy za darmo cenny dorobek dwudziestoletniej historii?”. Idee nie mają jednak ceny. Wartością jest przyszłość, wspólne dokonania. Mamy na nie większe szanse wspólnie, niż każdy z osobna.
– Program lojalnościowy nie wypada tak zupełnie gratis, generuje przecież koszty.
– Tak, ale uzasadnione ekonomicznie. Czym bowiem w tym przypadku jest koszt? Gdybyśmy przyjęli pobieżną interpretację, byłby nim rabat udzielony klientowi w wysokości dziesięciu procent kwoty cennikowej. Zysk dla klienta zakwalifikowany zostałby jako koszt hotelu. Ale to błędny tok rozumowania. Uparcie powielany. Nie chodzi w tym przypadku o koszt, ale o obniżenie przychodu, czyli o dwie różne wartości. Upust dla członka Prestige Clubu jest czym innym niż prowizja płacona na przykład operatorowi portalu rezerwacyjnego booking.com. Podkreślmy, prowizja uiszczana niezależnie od uprzednio obniżonej ceny usługi. Koszty udziału w programie Prestige Club, realnie tkwią gdzie indziej. Chodzi o punkty. Punkty gromadzone przez członków klubu, które są środkiem płatniczym. Otrzymuje się je w hotelach i restauracjach, można nimi płacić od razu, albo w innym miejscu z logo Polish Prestige Hotels. Właściwe zrozumienie tego mechanizmu niektórym przychodzi z trudem. Powinno dać do myślenia szczególnie inwestorom świeżo i bez doświadczenia wchodzącym na rynek usług hotelowych, nadto tkwiącym w przekonaniu, że hotelarstwo jest miłym, szykownym, banalnie łatwym biznesem, który nie wymaga doświadczenia w branży i profesjonalnej kadry menedżerów.
– Istnieje potrzeba szkoleń w tej dziedzinie.
– W tej i innych. W ramach PPH prowadzimy szkolenia doskonalące zawodowo, dedykowane pracownikom wszystkich szczebli, kadrze zarządzającej i załodze. Podwójną grubą linią podkreślę znaczenie spotkań, które organizujemy dwa razy do roku. Merytoryczne i służbowo formalne, po części towarzyskie, stanowią nieocenioną platformę wymiany wiedzy i doświadczeń pomiędzy właścicielami hoteli, menedżerami. Elementem tych spotkań są też szkolenia prowadzone przez specjalistów o liczącej się renomie. Ekspertów tej klasy hotele indywidualnie nie zatrudniają. Zwłaszcza uczestnicy zajęć spoza dużych ośrodków miejskich dużo zyskują mogąc wejść w odległy, na co dzień dla nich świat pojęć. Jednocześnie staramy się być otwarci, nie zamykamy się w kręgu własnych członków, czy jeszcze węziej, własnego biznesu. Udaną inicjatywą integrującą środowisko, ułatwiającą bliższe poznanie się i nawiązanie kontaktów w atmosferze dalekiej od sztywnych relacji służbowych pomiędzy ludźmi związanymi z branżą hotelarską i szerzej turystyczną, są na przykład regaty żeglarskie PPH. Patronat nad imprezą objął Prezes Polskiej Organizacji Turystycznej, a rolę współgospodarza pełni Izba Gospodarcza Hotelarstwa Polskiego. Przykładem popularyzowania zawodu usług hotelarskich jest ogólnopolski konkurs kulinarny organizowany we wrocławskim Haston City Hotel, w części poświęcony młodym adeptom sztuki kulinarnej.
– Z wypowiadanych opinii, z którymi można się zgodzić albo nie, płynie wniosek, że poziom i jakość kształcenia przyszłych kadr turystycznych prowadzony jest w izolacji od realnych potrzeb przyszłych pracodawców.
– Programy kształcenia zawodowego powinny być powiązane z wymaganiami współczesnego społeczeństwa. Jeśli studenci, uczniowie mają się rozwijać jako obywatele, a nie tylko specjaliści w danej dziedzinie zawodowej, należy wpajać im poczucie potrzeby konstruktywnego wkładu w rozwój społeczności wokół nas. W naszej profesji ma to wyjątkowe znaczenie. Świadczenie usług hotelarskich na profesjonalnym poziomie wymaga wielostronnego przygotowania. Oprócz praktycznych kompetencji także wykształcenia umiejętności rozumienia oczekiwań innych ludzi. Ta wartość wpisuje się w misję zawodu hotelarza. PPH, podobnie jak każdą instytucję, należy oceniać zależnie od jej celów. Jednym z naszych celów statutowych jest współpraca z placówkami edukującymi młodych ludzi, którzy wiążą swoją przyszłość z hotelarstwem i gastronomią. Staramy się, aby szkoły były źródłem wiedzy praktycznej, ale też wpajały cechy prospołeczne.
– Hotelarze, jako grupa zawodowa przypominają górników czy też pracowników linii lotniczych, również mają, mówiąc półserio, przywileje sektorowe.
– Niektóre branże mogą pozwolić sobie na wprowadzanie socjalnych programów pracowniczych. Polish Prestige Hotels również taki posiada. O ile zatrudnieni w liniach lotniczych mogą korzystać w ustalonym zakresie z bezpłatnych przelotów, tak pracownicy hoteli stowarzyszonych w PPH mają możliwość nocowania, na przykład podczas wyjazdu służbowego lub urlopowego, w innych obiektach naszej sieci, płacąc symbolicznie niskie ceny. Oczywiście jeden przedsiębiorca nie może innemu nic narzucić. Wszystko polega na dobrej woli obu stron i poczucia realizmu. Żadnemu menedżerowi nie przyjdzie do głowy oddelegowanie pracownika w środku sezonu letniego do miejscowości nadbałtyckiej i poproszenie swojego odpowiednika w tamtejszym hotelu o weekendowy nocleg za symboliczny grosz. I odwrotnie, rzadko się zdarza odmowa, gdy hotel ma wolne pokoje.
– W jaki sposób klienci dowiadują się o zasadach programu lojalnościowego PPH?
– Każdy hotel intensywnie promuje udział w programie Prestige Club służąc zainteresowanym pełnym regulaminem. Ale garść najistotniejszych informacji dla gości zamieszczamy też na łamach kwartalnika „Twoje Miejsce”. PPH wydaje i kolportuje własne czasopismo o tym tytule. Ma ono charakter konsumencki. Przekrojowo traktuje tematykę, która mogłaby zaciekawić gości hotelowych. Znajdziemy w nim teksty o aktualnych modach turystycznych, trendach rozwoju przemysłu turystycznego odpowiadających oczekiwaniom ludzi podróżujących turystycznie i biznesowo, a także podpowiedzi, co zrobić z wolnym czasem, który towarzyszy pobytowi w hotelu. Oczywiście kwartalnik w części poświęcony jest ofercie hoteli PPH, każdy z nich promuje się na swój sposób. Dobry odbiór mają na przykład odniesienia kulinarne, kokietowanie wyobraźni konsumentów przyjemnościami podniebienia między innymi poprzez zamieszczanie przepisów na niebanalne dania autorstwa szefów kuchni. „Twoje Miejsce” nie jest broszurą reklamową, lecz nośnikiem treści redagowanych według reguł dziennikarskich i ten charakter medialny pisma, prestiżowo wyróżnia PPH, ma znaczenie dla klientów.
– W społeczeństwie wszechogarniającego uzależnienia od mobilnego połączenia z siecią, sednem prestiżu jest posiadanie własnej aplikacji mobilnej. Użytecznej bądź nie. Hotele nie mają wyjścia, również muszą się temu trendowi podporządkować.
– Niekoniecznie, w zależności od prowadzonej polityki marketingowej. Zlecenie opracowania aplikacji i obsługi informatycznej dla jednego hotelu sporo kosztuje i jest zbędnym wydatkiem, choć nierzadko ponoszonym przez menedżerów, którzy wierzą, że ten jednostkowy wydatek umacnia w marketingowym łańcuchu skojarzeń postrzeganie marki, jako nowoczesnej. Mówiąc górnolotnie, próbują oni wizerunkowo wkupić się w środowisko części klientów uważanych za entuzjastów technologii mobilnych. W kategoriach handlowych taka decyzja jest strzałem w próżnię. Goście, owszem, z ciekawości wgrywają aplikacje do smartfonów, ale później, nie chcąc obciążać pamięci, usuwają je, bo ich praktyczna przydatność jest znikoma. Co innego sieci hotelowe. W ich przypadku mobilne technologie mają marketingowy i organizacyjny sens. Grupa PPH dysponuje mobilną aplikacją. Klienci będący w drodze, korzystają z niej szukając miejsca noclegu i dokonując rezerwacji. Liczba użytkowników rośnie, w tym obcokrajowców.
– Grupa PPH w niewielkim stopniu zabiega o popularyzowanie swoich hoteli wśród cudzoziemców przyjeżdżających do naszego kraju.
– To zbyt daleko idące uogólnienie. W takich miastach, jak Kraków, czy nadbałtyckie uzdrowiska, cudzoziemcy licząco wyróżniają się wśród gości. Niemniej jednak odbiorcami podejmowanych działań promocyjnych są głównie Polacy. Krajowy rynek ma rosnący potencjał zarówno w sektorze usług dla klientów indywidualnych jak i przemysłu spotkań.
– Na czym polega paradoks, który jednych dziwi, innych bawi, a jeszcze innych irytuje. Wczasy zagranicą, w znanych kurortach turystycznych, w hotelach o dobrym standardzie, wypadają cenowo podobnie, a niekiedy taniej niż w naszym kraju, i to pomimo kosztów podróży.
– Proszę zauważyć, że w hotelach miejskich, biznesowych, ceny w Polsce są niższe niż na zachodzie Europy.
– Mówimy o wakacjach w krajach, które nasz kraj biją na głowę pod względem atrakcyjności klimatycznej i infrastruktury turystycznej.
– Popatrzmy na to zjawisko z perspektywy polskiej gospodarki i etapu przechodzenia od dominacji popytu do dominacji podaży, kosztów wytworzenia produktu i logiki biznesowej przedsiębiorców inwestujących w miejscowościach wypoczynkowych. Dla lepszego zobrazowania, posłużę się przykładem. Głowa rodu umownych Millerów z alpejskiego Voralbergu angażuje rodzinny kapitał w rozbudowę pensjonatu z myślą, że gwarantuje zatrudnienie przy obsłudze turystów swoim następcom, pokoleniu wnuków, które wyjdą na swoje dzięki inwestycji dziadka. W państwach o dojrzalszej gospodarce turystycznej, okres zwrotu nakładów planuje się długoterminowo. W naszym kraju, po stosunkowo świeżo wzniesionych obiektach, ich właściciele oczekują rentowności po kilku krótkich latach eksploatacji. Szybki zysk jest dewizą inwestorów w niedojrzałym, łapczywym polskim kapitalizmie. Stąd niejednokrotnie do przesady zawyżane ceny.
– Nietrudno o ofertę nad Bałtykiem po dwa tysiące złotych za nocleg, nie tylko w szczycie sezonu.
– Obiektywnie, te cenniki to absurdalny przerost formy nad treścią, wartość produktu na ogół nie uzasadnia wysokości rachunku.
– W tym cały dowcip, że klienci je akceptują.
– No właśnie, podzielmy się winą. Żywicielem tych jaskrawych nonsensownych anomalii cenowych jest snobizm konsumencki, stereotyp zachowań towarzyskich. Zaręczam, że ceny zjechałyby wyraźnie, gdyby nie grono klientów, którzy nie liczą się z kosztami byle tylko móc rzucić zdanie o luksusowym z nazwy hotelu, w którym bawili w lipcu. W domyśle, płacąc horrendalnie wysoki rachunek. Nie musimy daleko szukać przykładów. Kilkugwiazdkowe ośrodki wypoczynkowe i kuracyjne na polskim wybrzeżu po sezonie przyjmują turystów z Niemiec za trzydzieści parę euro. Nocleg, całodzienne wyżywienie i zabiegi. Opłaca się? Marża niższa, ale nadal nikt do interesu nie dokłada. Podam inny przykład, gdy wysoka cena usługi rzeczywiście uzasadnia wyjątkowy standard, niepowtarzalny charakter, unikalną lokalizację, jaka cechuje między innymi hotele i restauracje stowarzyszone pod ponadnarodową marką Relais & Châteaux. Większość z nich mieści się w zabytkowych zamkach, dworach, historycznych kamienicach o idyllicznie aranżowanych wnętrzach, i bez wyjątku szczyci się wykwintną kuchnią. Nikomu przez myśl nie przyjdzie rezerwować pokoju czy szukać wolnego stolika w porze kolacji, mając kilkadziesiąt euro w kieszeni. Analogicznej ocenie możemy poddać polski rynek. Świadomi turyści wybierają oferty według własnych wymagań i zasobności portfela.
– Czy pan jest świadomym turystą?
– Naturalnie. W okresie popularnego długiego weekendu wybrałem się na Słowację, mam niedaleko z Krakowa, a przy tym po drugiej stronie Tatr pobyt kosztował mniej więcej dwa razy taniej niż w Zakopanem, do którego na dodatek jedzie się cztery godziny. Kult Zakopanego ma jednak wiernych wyznawców. Dopóki klienci ustawiają się w kolejce, dopóty ceny szybują. A tak na marginesie, w naszym kraju kulturowo nie kreuje się świadomych społecznie postaw konsumenckich. Kształtują je twórcy reklam w mediach.
– Sensowną próbą był projekt bonów turystycznych. Skutecznie storpedowała go ta część branży, która specjalizuje się w turystyce wyjazdowej.
– To prawda, projekt skazany był na niepowodzenie między innymi z tego powodu, choć w założeniu był słuszny i obiecujący. Należę do zwolenników bonów. Państwo powinno tę ideę poprzeć. Bony na opłacenie wypoczynku w kraju są formą przywileju socjalnego, który korzystnie wpływa na koniunkturę gospodarczą. Wzór Francji i innych krajów dobitnie to potwierdza. Nie ma obaw, że stracą przedsiębiorcy turystyczni sprzedający wycieczki zagraniczne. Turyści mający w zwyczaju wyjazdy na południe Europy, nie zrezygnują z nich. Po prostu należą do ich stylu i kultury bycia.
– Kultura wolnego czasu stanowi produkt współczesnego świata.
– Przemysł turystyczny ma w niej udział. Inteligentne zagospodarowanie czasu wiąże się z planowaniem wypoczynku. W interesie branży hotelarskiej jest kreowanie postaw konsumenckich związanych z aktywnością, wykorzystywaniem wolnego czasu do podróżowania, zwiedzania, pobudzanie potrzeby odkryć wakacyjnych. Tak rozumiane potrzeby konsumenckie kształtują w istotnym zakresie kulturę wolnego czasu, mają wpływ na gospodarkę i kierunek ewolucji rynku zatrudnienia. Nie ma wątpliwości, że właśnie w przemyśle zagospodarowującym wolny czas, wkrótce znajdzie się najwięcej pracy.
– Wydaje się, że w naszym kraju takie twierdzenie ciągle wywołuje uśmiech powątpiewania.
– Trudno wytłumaczyć dlaczego nadal turystykę tak rzadko traktuje się w kategoriach dochodowego działu gospodarki? Przemysł turystyczny powinien starać się zmienić to podejście. Na początek w zakresie edukacji społecznej. W Krakowie grzmiały głosy oburzonych moralistów, kiedy młodzi podchmieleni angielscy turyści po opuszczeniu nocnego klubu nie dostosowywali dobrych humorów do wymagań ciszy nocnej. Prawdę mówiąc, czego mielibyśmy się spodziewać? Że po dwudziestej drugiej będą siedzieli jak mysz pod miotłą w pokoju hotelowym? Czyż nam nie zdarza się być podczas wakacji na luzie? Bardzo często. Należy uśmiechem kwitować, niekiedy zbyt swobodne zachowanie przybyszy, jako cenę za wpływy z turystyki i za miejsca pracy związane z obsługą ruchu turystycznego.
Branża hotelarska oczekiwałaby również zwiększenia nakładów na promocję narodowej turystyki. Budżet Polskiej Organizacji Turystycznej na ten cel jest od lat dalece za skromny. Przedsiębiorcy hotelowi gotowi są do współpracy i ponoszenia części kosztów związanych z akcjami promocyjnymi. PPH niejednokrotnie współpracowało z POT na przykład goszcząc bezpłatnie zagranicznych dziennikarzy podczas podróży prasowych po Polsce. Składam deklarację, że ilekroć ze strony Ministerstwa Sportu i Turystyki, czy też POT padnie propozycja współdziałania w tym zakresie, chętnie ją przyjmiemy. Udzielimy noclegów, będziemy partycypować w wydatkach. We wspólnym interesie.
– Dziękuję za rozmowę.