Promocja kulinarnego dziedzictwa regionu
Bierutów kiełbasą słynie

Zawodowo wędzą, parzą, peklują. Ale dla wielu masarnia Urbanowskich w Zawidowicach koło Bierutowa na Dolnym Śląsku to coś więcej. Strażnica kuchni narodowej.
Bronisław Urbanowski, głowa rodu, w nakazowo-rozdzielczym systemie gospodarki hodował kurczaki. Na skalę przemysłową. Ma dar jasnowidzenia, skoro tylko zmieniał się ustrój, zadecydował, że zajmie się robieniem szynek i kiełbas. W sama porę, bo za demokracji branża drobiarska przeżyła krach.
- Ojciec nie musiał się uczyć jak robić kiełbasy, bo pochodzi ze wsi, a wieś nigdy nie cierpiała głodu. Dawniej ludzie zawsze coś chowali przy domu, praktykowano domowy ubój, więc każdy dom miał swe smaki - mówi syn Bronisława Marcin Urbanowski.
Wciąż więcej u Urbanowskich ręcznej roboty niż maszyn. Bo kiełbasę trzeba robić z wyczuciem – mówi Urbanowski senior. Oprócz rodziny, w firmie pracuje sześciu masarzy, więc całej Polski nie zawojują. I nie zależy im na tym. Mówią, że interesuje ich rynkowa nisza. Klient, który ceni smak polskiej kuchni. Polędwica staropolska, kiełbasa jałowcowa, wędzona słonina, która smakuje jak szynka. Szynka Urbanowskich mogłaby zaś służyć jako rekwizyt w filmie kostiumowym o czasach Jagiełły. Ogromna, z kością - imponująca. Kiełbasa jałowcowa jest nierównomiernie osmolona, bo siedzi przez tydzień w dymie. Z drzew liściastych, jak każe sztuka.
Urzędnicy dolnośląskiego marszałka, zajmujący się wyszukiwaniem produktów regionalnych i promocją kulinarnego dziedzictwa regionu, są przekonani, że Urbanowscy pomogą w promocji Bierutowa. Bo taka masarnia to dziś atrakcja. A im więcej atrakcji, tym większa szansa, że turysta zechce w taki rejon zajrzeć. Dziś Bierutów nie istnieje w turystycznej świadomości Dolnoślązaków, ale zagospodarowana zostanie wieża zamkowa, w której odkryto niedawno podczas remontu zbiór cennych monet – powstanie w niej muzeum. Tak Bierutów dołączy do szlaku zamków i pałaców na linii Wrocław - Oleśnica - Namysłów.
- poprzednia
- następna »»