Psary, gmina Jemielno
Była ruina, jest pałac i turystyczna nadzieja

W miejscu, gdzie jeszcze niedawno rosły samosiejki i okoliczni mieszkańcy wyrzucali śmieci, jest sala balowa. Z jej empory muzycznej prowadzi wejście do 11 pokoi gościnnych. Powstała też sala posiedzeń (ewentualnie biesiada) ze stołem długim na kilka metrów. Komnaty zdobią antyki, w jednym oko pieści secesyjny piec (oryginał, kafle kupiono na giełdzie staroci w Lubinie). Jan Ossowski, dekarz z Wąsosza (Dolny Śląsk), podarował nie tylko drugie życie pałacowi w pobliskich Psarach (gmina Jemielno). Zrobił więcej - stał się nadzieją na turystyczny rozwój okolicy. Bo pałac, choć to jego hobby, zamierza udostępniać na okazjonalne imprezy.
Już to na pół gwizdka robi - pokazuje wnętrza podczas dożynek, choć brakuje tralek na emporze muzycznej. Ale to drobiazg w porównaniu z tym, jak gigantyczną pracę włożył w remont.
Właściciel zaczął od wywiezienia śmieci
Remont trwa od 2001 r.Właściciel zaczął od wywiezienia śmieci, gruzów i wycięcia samosiejek - nie tylko wokół pałacu, ale i z jego murów. Gmina Jemielno, do której ruina należała, nie miała pomysłu, co z tym fantem zrobić. Ani tym bardziej pieniędzy na remont. Powiat górowski, na terenie którego są Psary, należy do najuboższych na Dolnym Śląsku. Przemysł jest szczątkowy, dominuje rolnictwo, które wielkich podatków do budżetu gmin nie przynosi. Turystyka to też w tych okolicach margines, choć tereny są piękne przyrodniczo. Ale są perły, które po odpowiedniej oprawie mogą świecić daleko. Jan Ossowski taką perłę znalazł. Straciła dawny blask, ale potrafił jej go przywrócić, choć - jak zastrzega - jest tylko dekarzem. Ma jednak intuicję, a to często równie cenny kapitał, jak dyplom studiów. Od lat zbiera antyki i postanowił znaleźć dla nich godną oprawę. Znakomicie zafunkcjonowały w starych murach pałacu.
Nie są to wprawdzie mury starożytne, bo pałac powstał raptem w XIX w. w stylu gotyku Tudorów, ale przyciąga oko. To typowe wiejskie romantyczne założenie, w pobliżu jest park ze stawem, który wygląda prześlicznie na zielonej ścianie drzew. Odnowili go w czynie społecznym mieszkańcy wsi, odmulili staw, zrobili miejsce na grilla, wiatę. Wraz z pałacem tworzy on uroczy zakątek. Ale to dopiero przedsmak tego, co zobaczyć można w pałacu.
Między determinacją a zawałem serca
Aż się nie chce wierzyć, że są wciąż stolarze, którzy potrafią wykonać boazerię naścienną w duchu neogotyku tudorowskiego - to pierwsze wrażenie po przekroczeniu progów pałacu. Tego typu boazeria zdobi ściany saloniku recepcyjnego, z którego zejście prowadzi do piwnic. Mają wspaniałe, ceglane sklepienia. Pierwotnie były tu kuchnia z windą wożącą posiłki na pokoje, magazyny i ubojnia. Będą: ponownie kuchnia z windą i być może winiarnia. Stare garnki, skrzynie, świeczniki, porcelana dają wyobrażenie, jak takie wnętrza wyglądały dawniej. Wydaje się, że życie nigdy tu nie zamarło. Pojazd konny przed pałacem wciąż stoi - tyle że na obrazie w komnacie na piętrze pałacu. Olejny obraz to znakomita kopia litografii Alexandra Dunckera, jedna z wielu, na której utrwalił on śląskie zamki i pałace. Dzięki niemu wiemy, jak wiele z nich wyglądało. Po 1945 r. popadły w ruinę i nawet śladu nie zostało lub został tylko park. A kolejne obiekty ten los wkrótce może spotkać, o czym można przekonać się choćby w powiecie górowskim. Duncker to także nieocenione ikonograficzne źródło informacji dla tych, którzy wzięli się za remont zamków, dworów i pałaców, choć można przypłacić to zawałem serca. Bo czasami bez serca jest konserwator zabytków (- Gdzie był, gdy pałac popadał w ruinę? - pytają zwykle rozżaleni inwestorzy), wykonawcy łupią bezlitośnie i w dodatku często trzeba po nich poprawiać, a gdy obiekt jest już wyremontowany i zaczyna się w nim działalność, rękę wyciąga państwo i gmina – po podatki. Pałace to na ogół duże kubaturowo obiekty, więc opłaty są gigantyczne.
Kopia litografii Dunckera to nie jedyny obraz mołdawskiego artysty, który zdobi salony pałacu w Psarach. W tej samej sali wisi widok tutejszego pałacu w zimowej szacie (według przedwojennego zdjęcia). Pozostałe sale zdobią obrazy przedstawiające zabudowania i mieszkańców Wąsosza - na podstawie archiwalnych pocztówek. Ożył świat, który przeminął. Widzimy kamienice, z których część przestała istnieć.
Z Kresów Wschodnich na Dolny Śląsk
O emocjonalnych stosunku właściciela pałacu w Psarach do przeszłości świadczą też portrety: jego i żony, rodziców, córki, zięcia oraz wnuczki – gabarytowo największy (w tym roku wnuczka w pałacu miała przyjęcie z okazji I komunii świętej). Wszystkie obrazy zdradzają tę samą rękę - artysty z Mołdawii. Są pretekstem do opowieści o losie Dolnoślązaków. Jan Ossowski, właściciel pałacu, podstarszy Cechu Rzemiosł Różnych w Górze, zajmuje się dekarstwem od 28 marca 1978 roku - wtedy założył firmę. Na Dolnym Śląsku jego rodzina osiedliła się po 1945 roku - przyjechała z Kaczanówki w województwie tarnopolskim, czyli z Kresów wschodnich, które po 1945 r. zajęli Sowieci. Z kolei Polacy zmuszeni zostali zająć na Dolnym Śląsku domy Niemców, których wysiedlono. Długo trwało, zanim oswoili mentalnie nową dla nich ziemię. Obecnie wielu z nich, podobnie jak Jan Ossowski, ratuje, na ile może, dolnośląskie dziedzictwo. Tak do pałacu w Psarach trafiły drzwi wejściowe z Chomiąży koło Środy Śląskiej, które podczas remontu obiektu wyrzucono, choć to świetna stolarska robota. Jan Ossowski znalazł dla nich miejsce w podziemiach, czyli tu, gdzie jest m.in. kuchnia.
Pałac bez sali balowej, to jak Wawel bez dzwonu Zygmunta
Takiej sali w pałacu w Psarach nie było, ale jego remont (a właściwie odbudowa) dał okazję, żeby wnętrze o tej funkcji zaprojektować i pomysł wcielić w życie. Sala balowa wygląda, jakby zawsze tu była. Świetnie wpisała się w układ przestrzenny obiektu. Powstało miejsce reprezentacyjne. Na koncerty, rauty, spotkania towarzyskie lub choćby po to, żeby było co turyście pokazać. Ktoś może ulec irytacji, że złoceń jest za dużo, ale prestiż złota wymaga. Jest też spore zaskoczenie: widoczne w kilku miejscach gobeliny to złudzenie. Zostały na ścianie namalowane. Mamy więc do czynienia z malarstwem iluzjonistycznym.
Pokoje gościnne (z łazienkami) właściciel urządził eklektycznymi meblami (XIX w.), każdy jest po renowacji. Ściany na korytarzu wyłożono tapetą, jak przystało na pałac w duchu Tudorów.
Do 1945 r. w pałacu był sierociniec, jego ściany zdobiły malowidła przedstawiające bajki. Niestety, żadne z tamtego okresu się nie zachowało, choć pałac wojnę przetrwał w dobrym stanie. Popadł w ruinę znacznie później. Jak wyglądał przed remontem, można zobaczyć tuż obok, za ogrodzeniem, przy stawie. Zabudowania gospodarcze, ogromne, wzmocnione od strony drogi przyporami, to kompletna ruina.
Marek Perzyński