Pracują nad marką. Na promocję nie żałują pieniędzy.
Droga do Sławy

Sława to sławne miasto w Lubuskiem. Sławę przynosi mu położenie. Tuż nad jeziorem. Sławne jest też święto miasta Sławy. Do Sławy, która ma 4 tysiące mieszkańców, zjeżdża wtedy… 40 tysięcy osób!
Zamiast zazdrościć, warto zapytać: jak oni to robią? Pracują nad marką. Na promocję nie żałują pieniędzy. Teraz, gdy wiele samorządów tnie koszty, Sława na promocję wydaje tyle samo, co rok temu. Plus to, co zjada inflacja.
Nie znikną dzięki temu takie imprezy, jak regaty żeglarskie, festiwal bluesowy, polsko-niemiecki festiwal Michała Archanioła (patron miejscowego kościoła), wybory miss plaży sławskiej.
Imprez w kalendarzu Sławy jest znacznie więcej, jakkolwiek żadna nie przebije popularnością święta miasta, obchodzonego w pierwszy weekend sierpnia pod nazwą „Lato bez granic”. Konia z rzędem temu, kto chce w dniu jej rozpoczęcia zabukować sobie nocleg. Wszystko zajęte.
Nocleg najlepiej zapewnić więc sobie z góry. Na przykład kupując domek nad jeziorem. Luksus nie tak znów wielki, jak by się wydawało. Górników z zagłębia miedziowego Lubin - Polkowice - Głogów na taki stać. Dojeżdżają stąd do pracy. Od wiosny do jesieni.
Wiosną pracownice Urzędu Miejskiego w Sławie wsiadają w auta i przyjeżdżają do Wrocławia na Międzynarodowe Targi Turystyczne. Oba miasta dzieli 130 km - odległość niewielka, a szansa na promocję - ogromna. Na stoisku cumuje nawet oryginalna żaglówka „Omega” wypożyczona przez Lubuski Klub Żeglarski.
- Stoisko Sławy jest co roku okazałe, bo dryfowanie i w tym przypadku nie ma sensu - uważa Danuta Pitrowska, sekretarz gminy Sława.
Marek Perzyński