Inscenizacje w Malborku
Klęska Jagiełły wielkim sukcesem turystycznym

Od 1999 roku, w drugiej połowie lipca, polski król Władysław Jagieło z litewskim księciem Witoldem konsekwentnie oblegają Malbork. Turyści, którzy z tego powodu wręcz szturmują zamek, są zachwyceni. I nic to, że nasi ponieśli klęskę.
Byłoby inaczej, gdyby Jagiełło od razu po grunwaldzkiej wiktorii ruszył na malborski zamek. Dlaczego tego nie uczynił? Teorii jest kilka. Każda z nich prawdopodobna. Żadnej nie jesteśmy w stanie potwierdzić. W każdym razie, gdyby król nie kierował się newralgicznymi względami politycznymi i nie zwracał uwagi na ówczesne zwyczaje nakazujące na przykład odczekanie trzech dni po bitwie, choćby dlatego, żeby w tym czasie - jak nakazuje Kościół - pogrzebać poległych, pobiłby zakonnych rycerzy z kretesem. Morale obsady krzyżackiej warowni było po bitwie pod Grunwaldem tak słabe, że Jagiełło miałby zwycięstwo w kieszeni, gdyby od razu przemieścił wojska pod malborskie mury.
Jagiełło decyduje się ustąpić
Krzyżacy jednak nie w ciemię bici, do warowni - notabene największego zamku gotyckiego z cegły w świecie - przybył nagle komtur Henryk von Plauen ze Świecia, ogłosił się namiestnikiem wielkiego mistrza (poległego w bitwie pod Grunwaldem) i wprowadził dyscyplinę. Ten, kto miał słabe nerwy i bić się z Polakami nie zamierzał, zawisł na drzewie. Co turyści podczas rekonstrukcji bitwy też mogą zobaczyć. Potem jest jeszcze ciekawiej. Obie strony koncentrują wojska, następuje wielokrotny atak, armaty plują ogniem, rycerze na koniach walczą na kopie (stąd powiedzenie, że nie ma o co kopii kruszyć, gdy trwa ostra wymiana zdań, choć problem jest niewielkiego kalibru), obrońcy posyłają z zamkowych murów w stronę naszych ławicę strzał. I ani myślą ustąpić. Co nie dziwne, skoro za plecami czują oddech komtura. Rokowania nic nie dają. W końcu Jagiełło decyduje się ustąpić. Po blisko dwóch miesiącach (25 lipca - 19 września). Z obawy przed buntem nieopłaconych najemników w wojskach polsko-litewskich, dezercją pospolitego ruszenia rycerstwa polskiego i litewskiego (wojna wojną, a w domu żniwa) i nadciągającą krzyżakom odsieczą. Ponadto im dłuższa wojna, tym mniej pieniędzy w kasie królewskiej.
Koszty zwróciły się z nawiązką
Organizatorzy rekonstrukcji historycznych też muszą dobrze liczyć, żeby wyjść na swoje. Widząc szturm turystów na zamek, należy sądzić, że koszty zwróciły się im z nawiązką. 65 złotych - tyle kosztował bilet wstępu na widowisko, a ludzie przychodzili całymi rodzinami, wielu przyjechało z daleka, żeby zobaczyć Jagiełłę i krzyżaków w akcji. Inscenizacja była pod murami zamku, jednak i on skorzystał na frekwencji - przedłużył godziny otwarcia.
Wręcz wniebowzięci byli sprzedawcy pamiątek, gadżetów historycznych i miejscowi ubrani w płaszcze krzyżackie, przy których za niewielką opłatą można zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie. Oni przez te kilka dni mieli istne żniwa. W sumie inscenizacje trwały trzy dni (21-23 lipca). Narrator (w tym roku był to Bogusław Wołoszański, realizator znanego telewizyjnego programu „Sensacje XX wieku”, popularyzator przeszłości i pomysłodawca Wielkiego Teatru Historii) niczym jego odpowiednik pod piramidami w ramach spektakli światło-dźwięk kreślił szkic historyczny, więc nawet laik zorientował się o co chodzi. - Historia to ludzie i miejsca, a nie tylko daty zwycięstw i porażek - mówi Wołoszański. Realia historyczne i relacje międzyludzkie odtworzone z wykorzystaniem nowoczesnej techniki gwarantują sukces - pokazują multimedialne widowiska Wielkiego Teatru Historii w Malborku. Nie byłyby one możliwe, gdyby nie zapaleńcy - rekonstrukcjoniści. W Polsce ma ich już chyba każdy liczący się zamek. W Malborku stawiło się 320 takich rycerzy. Plus profesjonalni aktorzy: Krzysztof Warunek (Henryk von Plauen), Karol Strasburger (Władysław Jagiełło), Marek Siudym (Mikołaj Trąba), Marek Frąckowiak (książę Witold).
Komu mało
Inscenizacja w Malborku odbywa się w tydzień po inscenizacji pod Grunwaldem. Komu mało, może jeszcze w tym roku, w dniach 13-15 sierpnia, obejrzeć w Gniewie, w ramach imprezy „Vivat Rzeczpospolita”, rekonstrukcję zwycięskiej bitwy nad połączonymi siłami rosyjsko-szwedzkimi pod Kłuszynem (dziś wieś w Rosji) z 1610 r. Warto, bo będzie nawet husaria. Na Westerplatte zaś 1 września zaplanowano bohaterską obronę polskiej załogi podczas kampanii wrześniowej, która rozpoczęła II wojnę światową. I tę lekcję historii wyreżyseruje Wołoszański. Obiecuje udział 20 oryginalnych pojazdów historycznych, w tym motocykli, polskich tankietek, armat i czołgu.
Niniejszy tekst powstał dzięki pomocy Pomorskiej Regionalnej Organizacji Turystycznej z siedzibą w Gdańsku, za co serdecznie dziękuję.
Marek Perzyński