Meandry promocji
Łódź ma nowe logo i... wielką kłótnię

Odkąd 6 grudnia uroczyście zaprezentowano nowe logo Łodzi, wyłonione w konkursie organizowanym przez Biuro Promocji i Współpracy z Zagranicą Urzędu Miasta Łodzi, nie cichną dyskusje na temat kilku kolorowych linii, które tworzą nowy symbol miasta.
Nowe logo nawiązuje do tradycji sztuki awangardowej początku XX w. i postaci Władysława Strzemińskiego - jednego z najwybitniejszych artystów XX wieku, związanego z Łodzią. „Alfabet Strzemińskiego” - typografia powstała w latach 30. XX wieku, składająca się z geometrycznych kształtów, pozakrzywianych linii stał się inspiracją dla Justyny Żychalskiej, autorki projektu. - Bazą logotypu jest przede wszystkim geometria, konkret formy, czytelność, prostota - mówiła projektantka podczas oficjalnej premiery logotypu w Pasażu Schillera.
Miasto kreatywne
Cztery abstrakcyjne litery składające się na nazwę miasta są w kolorach CMYK - podstawowych barwach drukarskich - żółtym, niebieskim, czerwonym i czarnym. Kompozycję uzupełnia napis „Kreuje”, co z kolei tworzy nowe hasło „Łódź kreuje”. Ma to nawiązywać do przyjętej w lutym strategii Łodzi jako miasta przemysłów kreatywnych. Co to takiego? Do dziś nie ma jednoznacznej odpowiedzi, ale najogólniej mówiąc: Łódź - miasto z bogatą tradycją przemysłu włókienniczego - nie odbuduje swojej pozycji w tej gałęzi gospodarki. Toteż musi szukać innych rozwiązań. Połączono więc z przemysłem drugą dziedzinę, z której znana jest Łódź, czyli środowisko artystyczne, skupione wokół m.in. Łódzkiej Szkoły Filmowej i ASP.
Tak powstała koncepcja miasta przemysłów kreatywnych - Łódź ma być miastem przyjaznym dla artystów, którzy chcą tu pracować. Ma tworzyć przestrzenie przyjazne młodym twórcom i dać takie warunki, by chcieli mieszkać w Łodzi. Pierwszym dużym krokiem było powołanie OFF Piotrkowska. Przestrzeń w dawnej fabryce Ramischa przy Piotrkowskiej 138/140 oddano w ręce młodych artystów związanych w Łodzią. W miejscu, które do tej pory nie przynosiło deptakowi chluby, bo mieściły się tu obskurne budki z azjatyckim jedzeniem, powstała alternatywna przestrzeń dla klubokawiarni, klubów, concept store projektantów mody i designerów, wystaw i koncertów. Znajdą się tu również sale prób i pracownie artystyczne. Swoje siedziby mają tu już biura architektoniczne, sklepy odzieżowe lokalnych marek i niezależne wydawnictwo. Na jednym z dziedzińców stanęła jedyna w Łodzi, bezpłatna i całoroczna minirampa skateboardowa, a latem będzie można wypocząć na wielkich poduchach lub w hamaku.
Sceptycy: kompletnie nieczytelne!
Tak, jak kilka miesięcy temu strategia, tak dzisiaj nowe logo do białości rozgrzewa łodzian od Chojen po Bałuty i od Teofilowa po Widzew. Wszyscy rozmawiają o nowym znaku symbolizującym Łódź. Przeciwników nowego logo jest trochę więcej niż zwolenników. Wśród głównych argumentów „przeciw” wymienia się przede wszystkim nieczytelność znaku, i to zarówno dla samych łodzian, jak i osób z zewnątrz. Dziennikarz „Dziennika Łódzkiego” Łukasz Kaczyński, dwa dni po premierze logo pisał: „Ilu na dziesięciu łodzian wie coś o Strzemińskim? Ilu zna jego alfabet? A jak z tą wiedzą jest w Polsce? Znają go historycy sztuki i dyrektorzy muzeów, którzy są przy tym świadomi, że czasy działań Strzemińskiego i Kobro skończyły się. Ile razy można odwoływać się w Łodzi do przeszłości, która nie ma kontynuacji w teraźniejszości? I co ma wspólnego twórczość grupy „a.r” z nowymi technologami, z tak hołubionym w Łodzi ostatnio dizajnem? Chyba tylko tyle, że niebawem zobaczymy serię sedesów a la alfabet Strzemińskiego”. Autor zaznacza, że skoro logo jest nieczytelne dla samych łodzian, to będzie całkowitą abstrakcją dla mieszkańców innych miast, a także przyjezdnych turystów.
Kolejny argument przeciw, to brak czytelnych symboli Łodzi w logo: nie ma łódzkiego zabytku, a nawet łódki, która dotychczas widniała w starym logo i która jest oczywiście nadal obecna w herbie miasta.
Odważniejsi uważają, że konkurs na nowe logo był zupełnie niepotrzebny, bo przecież logo miasta jest. Chodzi o znak promujący starania Łodzi o tytuł Europejskie Stolicy Kultury (ŁESK). Również opisane w kwadracie litery Ł, Ó, D, Ź, stały się niezwykle popularnym motywem w mieście. Rozpoznawalność tego logo wśród łodzian była bardzo duża. Jedni uważają, że nowe logo wiąże się z symbolem ŁESK, inni - że logo ŁESK łodzianie pokochali i już zawsze będzie kojarzyło się z wielkim społecznym zrywem, jaki miał miejsce w czasie starań miasta o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury. Ale też może kojarzyć się ze sromotną porażką, jaką Łódź poniosła w konkursie, nie przechodząc do drugiego etapu. To był argument władz miasta, dlaczego potrzebne jest nowe, neutralne logo. O tym, jak szybko przestało być neutralne, łodzianie przekonali się już kilka godzin po premierze znaku.
Łódzki bloger Adam Jarecki nie zostawił suchej nitki na logo: „Nowe logo Łodzi, inspirowane Strzemińskim i Kobro, jest idealnym przykładem jak nie należy tworzyć identyfikacji wizualnej miasta. Moim zdaniem 50 tys. zł poszło do piachu, o przyszłych setkach nie wspominając.”
W kolejnej notce pisał: „Tak jak przypuszczałem jeszcze przed panelem, nowe logo Łodzi jest po prostu swoistą odmianą dzieła sztuki i tylko jako takie ma sens istnienia. Natomiast jego siła promocyjna, aspekt praktyczny i zarazem jedyny interesujący łodzian, z których pieniędzy powstało, przepadł w pomroce dziejów.”
Zwolennicy: pokochajmy logo, jak kochamy Łódź
W zalewie krytyki nowego logo nie brakuje także głosów chwalących projekt. Niebanalne, nowoczesne, świeże, intrygujące odwołujące się do artystycznej tradycji miasta, spójne ze strategią „Łódź - centrum przemysłów kreatywnych” - to główne argumenty „za” nowym logotypem. Również na łamach „Dziennika Łódzkiego”, dziennikarka działu Opinie, Katarzyna Chmielewska-Walas wystosowała apel do łodzian: „Każdy z nas „lubi” na Facebooku tysiące rzeczy, ale lubienie własnego miasta przychodzi nam z trudnością. (...) Logo niesie za sobą historię Łodzi, która przeszła od produkcji do kreowania. Od ciężkiego produkcyjnego przemysłu maszynowego do przemysłów kreatywnych, czyli działalności, która opiera się na pomyśle i talencie. (...) I na koniec: nie chcę słyszeć „sam/a bym lepsze logo narysował/a wieczorem przy piwku ze znajomymi”. Trzeba było narysować i zgłosić. Konkurs został ogłoszony w lipcu. A teraz byłoby dodatkowe 50 tys. zł na piwko.”
Zwolennicy również używają argumentu o braku jednoznacznych skojarzeń z Łodzią i uważają je za atut. - Bardzo się cieszę, że nie ma na nim żadnej tandetnej łódki - mówiła kilka dni po premierze logo, jedna z internautek. - To logo daje szansę łodzianom na poznanie bliżej twórczości Strzemińskiego i Katarzyny Kobro. Oni należą do czołówki światowej sztuki współczesnej i jeśli chociaż jeden łodzianin zgłębi historię ich życia i twórczości dzięki temu logo, to będzie to sukces - dodawał inny.
I jeszcze jedna opinia z Internetu: - Ciekawe, że praca tak bardzo bazująca na kroju pisma jednego z największych polskich artystów awangardowych nazwana została gniotem. Dla ludzi, których edukacja plastyczna stanęła na poziomie kredek świecowych, abstrakcyjna forma faktycznie może być nieatrakcyjna. Lepiej kolejny raz powielić motyw słońca, trawy i wody w postaci „ekspresyjnego” maźnięcia farby lub wykorzystać kolory czerwieni, zieleni i żółci, które chyba świadczą, że projektanci dawno zapomnieli o istnieniu innych kolorów. Logo ma za zadanie odzwierciedlać ducha miasta, jego historię, a nie być dosłowną kopią jego panoramy, czy herbu.
Oswajanie logo
Trzeba przyznać, że zarówno Biuro Promocji UMŁ, jak i sami łodzianie dużo robią, by nowe logo miasta utrwaliło się w pamięci mieszkańców i gości. W przedświąteczną niedzielę zorganizowano spacer „śladami łódzkiego logo”, podczas którego można było poznać historię Władysława Strzemińskiego i grupy „a.r”. Po południu zorganizowano grę miejską „LOGOwanie Łodzi”, która skończyła się w Muzeum Sztuki, gdzie mieści się największa w Polsce kolekcja sztuki współczesnej (w tym także prace Kobro i Strzemińskiego).
Innym ciekawym sposobem na oswojenie nowego logo Łodzi był chleb ozdobiony nowym łódzkim znakiem. Na bochenku mąką wysypano charakterystyczny napis „Łódź”. Chleb można było kupić przez kilka dni w jednej z największych łódzkich piekarni „Jaś i Małgosia”, która ma budki w całym mieście.
Kurka, drink i okulary
„Łódź kreuje” to hasło promocyjne miasta, które wynika z logo. I to nie tylko Łódź, ale i samo logo stało się kanwą dla lokalnych artystów. Już kilka dni po premierze pojawiły się w Internecie zabawne przeróbki logo - znaki użyte w logo zostały przerobione m.in. na kurkę, drinka czy łódkę. Prace jednego z artystów można obejrzeć na stronie: http://www.piktografiki.com/2011/12/nowe-logo-odzi-daje-morze-mozliwosci.html
- Bardzo podobają mi się przeróbki logo i nie widzę w nich nic niestosownego. Wręcz przeciwnie - są wręcz realnym przykładem na to, że „Łódź kreuje”. Logo mi się podoba, a dodatkowo wzbudza kontrowersje, to lepiej, niż gdyby było mdłe. Co do kłótni na jego temat, to podchodzę do nich z dystansem. Śledziłem premiery innych logotypów polskich miast i wszędzie były głosy zwolenników i przeciwników. To już taka nasza cecha narodowa: znamy się na wszystkim - również na identyfikacji wizualnej i lubimy wyrażać niepochlebne opinie - mówi Tomasz Koralewski, zastępca dyrektora ROT WŁ. - Jako ROT na pewno będziemy używać nowego logo w naszych materiałach, czekamy tylko na Księgę Znaku, bo nie wiemy, jak możemy znak wykorzystywać - dodaje.
Łódź była ostatnim dużym miastem w Polsce, które nie miało swojego logotypu. Na ogłoszony w lipcu konkurs na nowe logo miasta napłynęło 75 prac. Komisja, w której zasiadali m.in. wykładowcy łódzkiej ASP, radni oraz specjaliści ds. komunikacji społecznej, jednogłośnie wybrała zwycięski projekt.
Cieszyć może fakt, że logo wywołało tak burzliwą dyskusję - znaczy to, że łodzianom nie są obojętne losy miasta i meandry jego promocji.
Agnieszka Danowska