Polska jest dla Słowaków dobrą marką
- Słowacy są coraz bardziej wymagającymi klientami: chcą z hotelu mieć wyjście prosto na stok i do basenu. Dlatego inwestorzy budują ośrodki spełniające te życzenia gości (...) - rozmowa z Jánem Bošnovičem, dyrektorem Narodowego Centrum Turystyki Słowackiej w Polsce.
Anna Kłossowska: Jak spędzają urlop Słowacy?
Ján Bošnovič: Tak samo jak Polacy. Latem marzą o wypoczynku nad ciepłym morzem...
AK:...czyli w Chorwacji...?
JB:...która reklamuje się: „Słowacy, macie swoje morze w Chorwacji”. I tak nad Jadranské morze najwięcej moich rodaków wybiera się latem. Sprzyja temu bowiem nie tylko odpowiednia do kąpieli temperatura, ale dobry dojazd. Chorwaci w ostatnich latach zbudowali sporo nowoczesnych autostrad. Cenowo atrakcyjna jest też Bułgaria. My nad morze na południe Europy mamy troszkę bliżej niż na północ, stąd trudno oczekiwać, że Słowacy zaczną masowo jeździć nad Bałtyk. A zatem naszym letnim numerem jeden jest Chorwacja, po niej Bułgaria, następnie Grecja, Włochy, Hiszpania, przy czym wybór tych kierunków zależy już od zawartości danego portfela. Pamiętajmy jednak, że w 2009 r. przyjęliśmy euro, dlatego chętniej wybieramy te kierunki, które nie wiążą się z koniecznością wymiany walut.
AK: A zimą?
JB: Ostatnie statystyki pokazały, że Słowacy wracają w swoje ukochane Tatry. Choć mieszkańcy naszego najbogatszego regionu, Bratysława – nota bene mieszczącego się w pierwszej czwórce najzasobniejszych w Europie – ciągle jeszcze preferują Alpy austriackie. Mają tam zresztą przysłowiowy rzut kamieniem, bo nasza stolica leży przy granicy z Austrią, więc amatorzy sportów zimowych mają blisko do tamtejszych ośrodków narciarskich. Jednocześnie tak znacznie poprawiła się infrastruktura w naszych ośrodkach, że Słowacy na krótsze pobyty wybierają jednak własne góry, a przede wszystkim Wysokie Tatry z ośrodkami Tatrzańska Łomnica, Jasna-Chopok i Donovaly zwane słowackim Aspen, gdzie dużo zamożnych bratysławian ma swoje apartamenty. Sporym wabikiem są atrakcje, w pierwszym rzędzie kompleksy termalne. Słowacy są coraz bardziej wymagającymi klientami: chcą z hotelu mieć wyjście prosto na stok i do basenu. Dlatego inwestorzy budują ośrodki spełniające te życzenia gości.
AK: Ilu Słowaków spędza urlop w kraju, a ile poza nim?
JB: Około 55 proc. zostaje na wakacje na Słowacji. Pozostali chcą jechać dalej.
AK: Jaką kwotę jest Słowak w stanie przeznaczyć dziennie na wypoczynek?
JB: Zimą więcej, bo doliczając do zakwaterowania i wyżywienia, karnet narciarski - ok. 120 euro. Latem 100 euro. Te szacunki dotyczą pobytów w ośrodkach 3-4 gwiazdkowych na Słowacji. Ale o podobnych sumach możemy też mówić w przypadku zagranicy.
AK: Czy Słowacy lubią jeździć do Polski na urlop?
JB: Od 3-4 lat obserwujemy wzrost zainteresowania krótkimi przyjazdami Słowaków do Polski. Spowodowane jest to osłabieniem złotówki w stosunku do euro, co naturalnie zachęca do wybrania tego kierunku. Mówiąc tu o krótkich pobytach nie mam naturalnie na myśli przyjazdów na zakupy do Nowego Targu czy Jabłonki, gdzie moi rodacy pojawiają się masowo, docierając nie tylko z terenów nadgranicznych, ale i z samej Bratysławy.
AK: Jakie trasy turystyczne najchętniej odwiedzane są przez Słowaków?
JB: Pierwsza z nich to Kraków-Wieliczka-Oświęcim, w większości organizowana przez biura podróży czy inne organizacje, również kościele. W przypadku tych ostatnich do programu dołączane są Wadowice lub Częstochowa. Druga, to jednodniowy wypad do Zakopanego i w polskie Tatry, które Słowacy chcą zobaczyć z ciekawości. Jednak tutaj nie nocują, więc nie mają szans na poczucie i zrozumienie rozrywkowego charakteru polskiej stolicy Tatr. Słowak z natury lubi spokój, ciszę – wpada na Krupówki w dzień, aby zobaczyć inną architekturę, spróbować odmiennej kuchni. Z kolei Słowacy, którzy już wcześniej odwiedzili Kraków i Zakopane chcą zobaczyć Warszawę. Od 30 czerwca WizzAir uruchamia połączenie z Bratysławy do Warszawy. Bardzo liczymy, że ożywi to wzajemną wymianę turystyczną, zwłaszcza że cena biletu jest rzeczywiście atrakcyjna – od 29 auro, a rejsy odbywać się będą w poniedziałki, środy, piątki i niedziele, co sprzyja przyjazdom weekendowym. Dla Warszawy stworzy to natomiast szansę, aby Słowacy mogli zobaczyć jej okolice: Wilanów, Żelazową Wolę. Jest jednak jeden problem...
AK: A mianowicie?
JB: Nie ma wcale przewodników oprowadzających po waszej stolicy w języku słowackim. Nawet studenci slawistyki nie są tym zainteresowani!
AK: W Krakowie chyba są?
JB: Naturalnie. W Wieliczce również. Profesjonalni przewodnicy z licencją. Powstały też przewodniki po słowacku po Małopolsce i jej stolicy, ale w to bezpośrednio zaangażował się region. Natomiast w Warszawie kontakt z biurem promocji jest zerowy. Dobrze, aby się to zmieniło. Dużą szansą jest autostrada z Bratysławy do Gdańska, tylko trzeba wreszcie dokończyć ten nieszczęsny, 50-km odcinek z Żywca do Żyliny.
AK: Słowacy inwestują w rozwój polskich ośrodków...
JB: Na reaktywację ośrodka narciarskiego w Szczyrku 260 mln zł wyłoży Tatry Mountan Resorts (TMR), największa w tej części Europy, słowacka firma zarządzająca ośrodkami zimowymi – powstanie 40 km tras i 6 nowoczesnych kolei linowych. Ten ośrodek nie będzie miał sobie równych w Polsce i połączy go jeden, sezonowy skipass z ośrodkami słowackimi i czeskimi. To też sprawi, że wasz kraj będzie dla Słowaków, ale i narciarzy z innych krajów atrakcyjniejszy zimą. Do szczęścia potrzebna jest jeszcze infrastruktura drogowa. Śląsk jest już bardzo dobrze skomunikowany z resztą Polski, również Czechy ze Śląskiem – brakuje nam tej wspomnianej już „nitki” autostradowej ze Słowacją.
AK: TMR zawdzięcza też drugie życie Śląskie Wesołe Miasteczko w Chorzowie, które właśnie w kwietniu tego roku otworzyło się na nowo pod szyldem „Legendia”. Rozumiem, że ta oferta też ma szansę przyciągnąć Słowaków?
JB: Myślę, że tak.
AK: Mówiliśmy już o naszych drogach i autostradach. Jak je Słowacy oceniają?
JB: Przez wiele lat byliście pod tym względem w tyle za nami, teraz nas wyprzedziliście i zaczynamy Wam zazdrościć wspaniałych inwestycji, szybko budowanych, nowoczesnych autostrad. Moim zdaniem są dużo teraz lepsze od tych włoskich czy francuskich! A gdzie są dobre połączenia tam jeżdżą i moi rodacy, stąd miastem z potencjałem jest dla mnie Wrocław, do którego z Bratysławy jest bezpośrednia autostrada. Dla mnie to Wenecja północy, miasto, które oprócz Warszawy, Krakowa i Trójmiasta Słowacy koniecznie powinni zobaczyć. I dlatego zawsze namawiam do tego moich znajomych, ale i uczestników targów branżowych. Co ciekawe natomiast marzeniem praktycznie każdego Słowaka jest zobaczenie Gdańska, „magicznego” miasta nad morzem, którego my nie mamy, z fascynującą historią jednego z najważniejszych ośrodków Hanzy. Wielka szkoda, że nie ma już połączenia Eurolotu, przenoszącego gdańszczan w godzinę znad morza w Tatry i Słowaków nad Bałtyk. Może warto by było pomyśleć o wznowieniu tych rejsów, które służyłyby ożywieniu turystyki w obie strony? Inną propozycją może być leżący po drodze do Gdańska, Toruń, taka trochę „śpiąca królewna” wśród polskich miast, bo piękna, a mniej znana i przez co mniej zatłoczona, co jest wabikiem dla zmęczonych mrowiem turystów w Krakowie, Słowaków.
AK: Kuchnie naszych narodów są bardzo bliskie. Co smakuje u nas Słowakom?
JB: Polacy zaraz chcą nam serwować pierogi, ale przecież my też je mamy! Dlatego kosztujemy te z mięsem, podczas gdy z kolei Polacy przepadają za słowackimi z bryndzą. Słowacy chcą próbować żurek i bigos. Kotlet schabowy jest też u nas, więc nie zrobi na Słowaku wrażenia. Dlatego jeśli chce się podejmować kulinarnie Słowaków trzeba znać ich kuchnię i proponować inne, regionalne specjały – chociażby śląskie zupy owocowe, chłodnik, a na Kaszubach ryby z Bałtyku.
AK: A noclegi?
JB: Słowacy przyjeżdżający na wakacje wybierają obiekty najwyżej trzygwiazdkowe i pensjonaty, gdyż wolą przeznaczyć pieniądze na zwiedzanie. Nie mają w zwyczaju spania na kwaterach, natomiast młodzieży można zaproponować dobre hotele, jakich chociażby w centrum stolicy nie brakuje w cenie ok. 40 zł. Słowacki klient biznesowy nocuje w hotelach trzy-czterogwiazdkowych. Standardy polskich i słowackich obiektów są podobne, a cena też odpowiada jakości.
AK: A teraz zadam najważniejsze pytanie: czy i na ile skutecznie reklamujemy się na Słowacji, bo, że Słowacja znakomicie to robi nad Wisłą, wszyscy wiemy
JB: Porównując liczbę przyjeżdżających tu Słowaków z potencjałem turystycznym, jaki ma Polska uważam, że słabo się promujecie. Nie zauważyłem dotąd u nas jakiś dużych akcji zachęcających do odwiedzania Was – częściej w mediach czytam relacje z Polski zaproszonych tam przez ambasadę dziennikarzy. Większość tych artykułów jest bardzo pozytywna, Polska jako destynacja turystyczna ma bardzo dobrą markę i to trzeba by wykorzystać. Ale co tu dużo mówić. Pochodzę z Bardejowa, miasteczka położonego nieopodal polskiej granicy, ale większość mieszkańców nie wie, że zaledwie 30 kilometrów od nich znajduje się Krynica. To wina miejscowych władz, że nie zadbały o popularyzację tej perły uzdrowisk. Dlatego sugeruję, aby przychylniejszym okiem spojrzeć na Słowację. Mam nadzieję, że planowana na Słowacji kampania wizerunkowa POT oraz ministerstwa sportu i turystyki przyczyni się do ożywienia ruchu turystycznego ze Słowacji do Polski.
AK: Jak Ty, który od dwóch dekad zajmujesz się czynnie promocją Słowacji byś sugerował?
JB: Nie ma sensu robić kampanii zimowej, chyba że już po uruchomieniu Szczyrku, bo Słowacy na narty tutaj nie przyjadą – mają swoje ośrodki i alpejskie. Natomiast trzeba się skupić na wypromowaniu u nas pięknych, polskich zabytkowych miast UNESCO, ale również Krainy Wielkich Jezior, o których u nas rzadko kto słyszał i morze. Naturalnie trzeba uprzedzić, że jest ono chłodne, ale idealne do uprawiania turystyki aktywnej. Dobrym pomysłem jest zachęcenie do uprawiania nad Wisłą turystyki rowerowej ponieważ macie już dobrze przygotowane trasy w miastach i poza nimi.
AK: Naszą wizytówką jest Green Velo.
JB: No właśnie. Pokażcie też, jak najlepiej do Was dojechać. Alternatywą wobec zapowiadanego rejsu WizzAir jest połączenie kolejowe między oboma stolicami. I na tym właściwie koniec wygodnej podróży, bo co prawda między Warszawą a Bratysławą kursuje również Polski Bus, ale na 12 godzin jazdy zdecyduje się tylko ten, dla którego istotna jest niska cena. Poza tym mamy lokalne kursy pięć razy w tygodniu z Krakowa do Koszyc, obsługiwane przez Tiger Express.
AK: Kilka słów podsumowania
JB: Żyjemy w migawkowym świecie złożonym z wrażeń. Dlatego wielogodzinne programy zwiedzania muzeów nie zdają moim zdaniem egzaminu. Pokazujcie Warszawę dzisiejszą w „zderzeniu” z krótkim filmem "Miasto ruin", bo na każdym cudzoziemcu robi kolosalne wrażenie, jak Wasza stolica powstała z gruzów niczym feniks z popiołów. Jej panorama z 30. piętra Pałacu Kultury i Nauki to kolejna atrakcja. Podobnie jak nadwiślańskie bulwary, które można polecić na wycieczkę rowerową.
Anna Kłossowska