Polskie hity natury
Rodacy odkryli już uroki turystyki przyrodniczej nad Wisłą. Teraz czas przekonać do nich obcokrajowców.
Mazowieckie ma Kampinos i jezioro Zegrzyńskie, Dolnośląskie Karkonoski Park Narodowy i Jaskinię Niedźwiedzią, Opolskie – Górę św. Anny. Każdy z pytanych przez Aktualności Turystyczne region może już wyróżnić hity turystyki przyrodniczej na własnym terenie. To znaczy te miejsca, które rzeczywiście masowo odwiedzają turyści. Niektóre z nich już osiągnęły swoją maksymalną „przepustowość”. Ten jakże pozytywny obraz zakłóca jedna kwestia – cudów natury w Polsce nie znają praktycznie cudzoziemcy. Goście z zagranicy nadal chcą przede wszystkim podróżować do Warszawy, Krakowa z Wieliczką i Oświęcimiem, Wrocławia czy do Trójmiasta. Ale już Bałtyk ich odstręcza jako „zbyt zimne” morze. Generalnie obcokrajowcom Polska nie kojarzy się jako kierunek przyrodniczy, choć i to powoli się zmienia. Między innymi dzięki Światowym Dniom Młodzieży i promocji szlaku Green Velo.
Dolnośląskie hity
- W przypadku Dolnego Śląska takimi przebojami są Karkonoski Park Narodowy i Jaskinia Niedźwiedzia – mówi Arleta Bzdun z Dolnośląskiej Organizacji Turystycznej. – Podczas, gdy w 2010 r. granice parku przekroczyło 507,5 tys. turystów, w 2013 r było ich już blisko 624 tys., a w ubiegłym roku około 872 tys. – wylicza Łukasz Michewicz-Kulpa z Działu udostępniania KPN. – Mamy wzrosty 7-14 proc. rok do roku. I to są tylko liczby sprzedanych biletów w siedmiu naszych punktach wejścia do parku: po trzy w Karpaczu i Szklarskiej Porębie i jednym przy Wodospadzie Kamieńczyka. W rzeczywistości te dane trzeba pomnożyć co najmniej przez dwa, gdyż darmowy wstęp przysługuje mieszkańcom siedmiu gmin otaczających park, dzieciom do lat siedmiu oraz posiadaczom Karty Dużej Rodziny. Dlatego w minionym szacujemy, że mogło do nas przybyć nawet 2,5 mln – dodaje Łukasz Michewicz-Kulpa.
Jaskinia Niedźwiedzia przyjęła w ubiegłym roku 80 tys. gości, co oznacza niemal 100 proc. „obłożenia”, zważywszy na limit konserwatora przyrody ustanowiony na poziomie 83 tys. zwiedzających.
Mazowieckie przeboje
- Na Mazowszu numerem jeden jest bez wątpienia Kampinos, a po nim jezioro Zegrzyńskie – podkreśla Adam Jasiński z Mazowieckiej Regionalnej Organizacji Turystycznej. – Rocznie spaceruje po Kampinosie około miliona turystów – informuje Katarzyna Mikrut z Kampinoskiego Parku Narodowego.
- Przy opracowywaniu statystyk wspomagają nas SGGW i AWF, dostarczając bardzo ciekawe dane. Z pracy doktorskiej Katarzyny Doban z AWF wynika, że 73,1 proc. wszystkich odwiedzających stanowią warszawiacy, 9,4 proc. mieszkańcy otuliny Kampinosu, zaś 11,1 proc. – przybywający całego Mazowsza. Tylko 2,1 proc. całości to turyści z innych województw, a w pozostałych 4,2 proc. mieszczą się zapewne cudzoziemcy, głównie ci bawiący nad Wisłą dłużej jak dyplomaci. Wyraźny spadek zainteresowania parkiem odnotowujemy w czasie wakacji i ferii, kiedy wybierane są inne kierunki wyjazdów – dodaje Katarzyna Mikrut.
Niestety jezioro Zegrzyńskie nie zostało jeszcze objęte całościowymi badaniami turystyki przyjazdowej, nie ma nawet orientacyjnych szacunków, a ewentualne statystyki prowadzą gminy, na których terenie się znajduje. Jedno jednak wiadomo, że przynajmniej 80 proc. gości stanowią warszawiacy, a resztę przyjezdni z innych województw.
Opolska atrakcja
- W naszym regionie największym wzięciem cieszy się Góra św. Anny, którą staramy się od pewnego czasu promować w ten sposób, aby nie kojarzyła się jedynie z ruchem pielgrzymkowym, ale przyciągała też amatorów przyrody – tłumaczy Anna Bednarska z Opolskiej Regionalnej Organizacji Turystycznej. - Garb Chełmu, którego potoczną nazwą jest Góra św. Anny ze względu na Bazylikę z figurą św. Anny Samotrzeciej, jest w istocie wygasłym przed milionami lat wulkanem. W 2006 r. powstało Stowarzyszenie Góra św. Anny, promujące to miejsce. Centralną część Krainy św. Anny stanowi Park Krajobrazowy Góra św. Anny, gdzie znajduje się wiele cennych siedlisk przyrodniczych oraz gatunków zwierząt i roślin objętych ochroną przez Europejską Sieć Natura 2000 – dodaje Anna Bednarska. Niewiele jest miejsc w Polsce, gdzie walory przyrodnicze i kulturowe splatają się w jedno. Kraina św. Anny charakteryzuje się dużym zróżnicowaniem środowiska geograficznego, występują tu zarówno obszary wyżynne jak i nizinne. Bogactwo kulturalne Krainy tworzą unikalne zabytki architektury sakralnej, przemysłowej, zespoły pałacowo parkowe oraz Perła Śląska Opolskiego, jakim jest kompleks kalwaryjsko-klasztorny w Górze św. Anny, ustanowiony w 2004 r. Pomnikiem Historii.
Inni „prymusi” w regionach
- Prawdziwym fenomenem jest plaża w Łebie i ruchome piaski w Słowińskim Parku Narodowym – zauważa Barbara Makura z Pomorskiego Centrum Informacji Turystycznej. – Głównym bohaterem pozostaje jednak Bałtyk, nad który w naszym regionie przyjechało w zeszłym roku aż 9 mln turystów. Słowiński Park Narodowy w 2015 r. odwiedziło 318,9 tys., a w ubiegłym roku 323,3 tys. zafascynowanych „Krainą wody, wiatru i piasku”, jak reklamuje się park.
- U nas numerem jeden jest Roztoczański Park Narodowy – mówi Damian Majcher z Lubelskiej Regionalnej Organizacji Turystycznej. W 2016 r. odwiedziło w sumie 223 tys. osób, jednak z tej liczby należy odjąć ok. 30 tys. pobytów w obiektach na terenie parku. W 2015 r. było to ok. 180 tys. i ta liczba też musi być stosownie pomniejszona. Roztoczański Park Narodowy zmienił ostatnio rozstawienie czujników ruchu na swoich szlakach, przez co pomiary będą jeszcze dokładniejsze. Większość odwiedzających pochodzi z lubelskiego, a także regionów sąsiednich. Grup z zagranicy jest niewiele.
W Małopolsce szlagierem od lat jest Tatrzański Park Narodowy, odwiedzany rocznie przez trzy miliony turystów. Największa frekwencja turystyczna w Tatrach przypada na przedłużony sierpniowy weekend, w okolicach maryjnego święta. W ubiegłym roku pomiędzy 12 a 15 sierpnia na teren Tatrzańskiego Parku Narodowego weszło ponad 140 tys. turystów. Tylko jednego dnia - 12 sierpnia na terenie Tatr znalazło się ponad 32 tys. turystów, ale - jak zauważa dyrektor TPN - nie jest to dzienny rekord frekwencji, bo w 2011 r. 14 sierpnia w Tatry wybrało się blisko 40 tys. osób. Największą popularnością niezmiennie cieszą się Morskie Oko, Kasprowy Wierch i Dolina Kościeliska.
- Ze wszystkich atrakcji turystyki przyrodniczej w Zachodniopomorskim najliczniej oglądany jest Woliński Park Narodowy, Drawski Park Narodowy, a zwłaszcza jego otulina, przyciągające kajakarzy i Park Krajobrazowy Dolina Dolnej Odry – wymienia Zdzisław Pawlicki, dyrektor Zachodniopomorskiej Regionalnej Organizacji Turystycznej. – Ten ostatni rozciąga się już na terenie granicznym, a po niemieckiej części znajduje się Park Narodowy. To mekka amatorów sportów wodnych, jakkolwiek naturalnie park ma swoje limity wstępu – dodaje Pawlicki.
– Do hitów przyrodniczej turystyki w Wielkopolsce należy zaliczyć Wielkopolski Park Narodowy, odnotowujący 1 mln 200 tys. turystów rocznie – informuje Ewa Przydrożny, dyrektor Wielkopolskiej Organizacji Turystycznej. - Poza tym do pierwszoplanowych atrakcji przyrodniczych dołącza puszcza Zielonka tłumnie odwiedzana przez mieszkańców Poznania. Są tu liczne trasy rowerowe, jeziora, szlak kościółków drewnianych i Dziewicza Góra, najwyższe wzgórze w sąsiedztwie stolicy regionu. Trzecie miejsce pod względem popularności zajmuje u nas Sieraków i okolice, w tym Sierakowski Park Krajobrazowy – dodaje.
Skomercjalizować przeboje natury
Jarosław Panek, rzecznik Regionalnej Organizacji Turystycznej Województwa Świętokrzyskiego bez wahania wskazuje na Świętokrzyski Park Narodowy jako bezkonkurencyjny numerr 1. na własnym obszarze. – W 2016 r. padł absolutny rekord 144 tys., przy czym przez ostatnie trzy lata odnotowujemy stały wzrost przyjezdnych – mówi Panek. – Również Jaskinia Raj pęka w szwach do tego stopnia, że latem nie wszyscy chętni mogą do niej wejść, bo ma swoje limity. Zimą prędzej zostanie przyjęty turysta, który wcześniej nie kupił biletu. Poprzedni rok jaskinia zamknęła wynikiem blisko 99 tys. zwiedzających - dodaje. I zaznacza, że takich hitów region ma z pewnością więcej, jak chociażby znany chyba każdemu Polakowi od czasów szkoły, sędziwy Dąb Bartek czy Nida, której nurtem organizuje już spływy kilkanaście firm, również z Warszawy. Problem polega na tym, że nikt nie mierzy ruchu turystycznego w tych miejscach, a przecież gdyby podjęto się tego zadania, wysokie statystyki mogłyby się przełożyć na dalsze ich upowszechnienie, gdyż zapewne powstałaby tu potrzebna infrastruktura noclegowo-gastronomiczna, a także turystyczna oferta uzupełniająca. Choć miejscowi z okolic Zagnańska, gdzie rośnie dąb już wyczuli koniunkturę i z roku na rok powiększa się oferta gospodarstw agroturystycznych i kwater.
– Rzadko kto myśli o komercjalizacji produktu – zauważa Jarosław Panek. – Ale mamy już pierwsze, jakże udane inicjatywy, jak choćby Bałtowski Kompleks Turystyczny, któremu początek dały odkryte tropy górnojurajskich dinozaurów czy Baseny Termalne Mineralne w Solcu-Zdroju, zbudowane na bazie naturalnych źródeł. Bałtów odwiedziło w 2016 roku 312 tys. turystów, w basenach zażywało kąpieli 210 tys., podczas gdy dwa lata wcześniej tylko 140 tys. Można by też na przykład zarabiać na turystyce wyspecjalizowanej – udostępniając chociażby Jaskinię Piekło grupom geologów czy speleologów za opłatą – sugeruje Panek.
Nie mamy produktu?
- Otrzymywałem pojedyncze zamówienia od grup zagranicznych na spacery po bagnach biebrzańskich czy podglądanie łosi w Kampinoskim Parku Narodowym, ale to bardzo niszowa turystyka – zauważa Dariusz Pałęcki z Polish Travel Quo Vadis. - Dlatego nie mam jej nawet w swoim „menu”. A szkoda, bo te bagna to wszak perełka, odległa zaledwie 120 km od Warszawy. Tymczasem my się ograniczamy do promocji tylko jednej atrakcji, Krakowa, tak jak Hiszpanie, Barcelony, która została już tak zalana turystami, że mieszkańcy stolicy Katalonii zaczęli przeciw temu protestować. Natomiast korzystając z tego, że w Krakowie statystyczny turysta jest 2,4 dnia, a w Warszawie 1,7 dnia można by było zorganizować, wzorem Singapuru akcję typu „Zostań dzień dłużej” i wtedy zaproponować turystykę przyrodniczą. Jestem przekonany, że odnieślibyśmy sukces. W innym przypadku po obejrzeniu naszych miast obcokrajowcy nie chcą już wracać, bo nie wiedzą, po co. Do tego jednak trzeba by zbudować produkt, którego jeszcze nie mamy – uważa Pałęcki.
- W swojej trzydziestoletniej karierze miałem kilka grup, które chciały obejrzeć nasze parki narodowe – przyznaje Ryszard Cetnarski, dyrektor biura Holiday Travel. – W przypadku innych klientów moje propozycje uprawiania turystyki przyrodniczej w Polsce nie odniosły skutku. Nasz kraj nie kojarzy się po prostu cudzoziemcom jako taki kierunek i trzeba by to zmienić. Co prawda wystartowaliśmy z projektem Mazury Cud Natury, ale odniósł on słaby skutek – ocenia Cetnarski.
- Naszym klientem jest Chińczyk, który woli agroturystykę od turystyki przyrodniczej – zauważa Tomasz Jeleń z CT Poland. – Ale zdarzali mi się już goście, którzy pojechali w Pieniny czy do Białowieży, aczkolwiek należeli do wyjątków – dodaje. Jego zdaniem Polska nadal jest słabo jeszcze rozpoznawana na rynkach azjatyckich, dlatego na tamtejszych targach promowana jest jako kraj z naciskiem na główne atrakcje, czyli Warszawa czy Kraków.
- Chińczykom jednak stale zmieniają się gusty, więc niewykluczone, że za rok, dwa lub trzy zainteresują się ofertą przyrodniczą – dodaje.
W 2013 r. promocję na rynkach azjatyckich podjął POT. Teraz Małopolska Organizacja Turystyczna złożyła wniosek o fundusze europejskie na turystyczną promocję gospodarczą i zaplanowała wyjazdy do głównych krajów Azji – Chin, Japonii, Korei, a także Indii. Pokłosiem takich inicjatyw są pojawiające się już, aczkolwiek w znikomym procencie zlecenia od grup azjatyckich zorganizowania im wycieczki w nasze góry, na zasadzie poznania „czegoś nowego”.
- A moim zdaniem polska turystyka przyrodnicza jest dobrze promowana na zagranicznych rynkach – polemizuje Barbara Afeltowicz z Active Tours Reisen. – Widzimy to po naszych klientach, głównie Niemcach i Austriakach. Goście zza Odry lubią przyrodę. Chętnie i coraz liczniej odwiedzają Puszczę Białowieską i inne parki narodowe, uwielbiają ruchome wydmy w Łebie, spacery po Puszczy Piskiej. Zainteresowaniem cieszą się Góry Stołowe i Śnieżka. Widzimy wyraźne zapotrzebowanie na taką ofertę – dodaje Afeltowicz.
Promocja dźwignią popularności
Duży potencjał promocyjny naszego bogactwa natury ma Wschodni Szlak Green Velo – 2070 km szlaków rowerowych, poprowadzonych przez pięć województw (lubelskie, podlaskie, podkarpackie, świętokrzyskie i warmińsko-mazurskie). Na trasie znajduje się m.in. pięć parków narodowych i 16 parków krajobrazowych. Zainicjowany przed dwoma laty kampanią w naszych głównych stacjach telewizyjnych, obecny jest na wszystkich najważniejszych targach krajowych. - Po raz trzeci szlak zaprezentowany zostanie się na marcowych targach ITB w Berlinie, w styczniu uczestniczyliśmy w targach Fiets en Wandelbeurs w Utrechcie, a także w wiodących targach turystycznych w Austrii, Ferie-Messe Wien – informuje Jarosław Panek, rzecznik prasowy Green Velo. – Zainteresowanie nim Holendrów i Austriaków przerosło nasze oczekiwania, ale przede wszystkim przyciągamy cyklistów znad Wisły. I jakkolwiek nie dysponujemy jeszcze systemem mogącym dokonać pomiarów frekwencyjności na szlaku, to blisko 28 tys. poślubień na FB o czymś świadczy – dodaje Panek.
Na lutowych targach Holiday World 2017 w Pradze piosenkarka Ewa Farna zapraszała Czechów nad Bałtyk, na Mazury i do Zakopanego podkreślając, że Polska jest krajem zasługującym na poznanie również ze względu na bogactwo i różnorodność przyrodniczą.
Anna Kłossowska