Powiew sarmacji w sercu Podlasia
Jantarowy Kasztel w Kiermusach to doskonały przykład na to, jak wykorzystać prestiżowy Certyfikat Polskiej Organizacji Turystycznej. Po sukcesie obiekt rozwinął ofertę i podniósł poziom usług.
Malowniczo położony na białostocczyźnie Jantarowy Kasztel w Kiermusach należy do nielicznego, elitarnego grona laureatów pierwszej edycji Konkursu na Najlepszy Produkt Turystyczny.
Nagrodzony wówczas produkt turystyczny „Jantarowy Kasztel” składał się z siedmiodniowego programu pobytu. W archiwalnych dokumentach można znaleźć fragment uzasadnienia, w którym czytamy, że „średniowieczna warownia leśna z kamienia polnego, położona w Kiermusach, na skraju Narwiańskiego Parku Krajobrazowego, stanowi dobrze pojęty przykład wykorzystania historii, kultury i polskiej tradycji dla celów komercyjno-biesiadnych”.
Przywrócić blask zapomnianej wsi
Historia dostarcza faktów niemniej intrygujących i pobudzających wyobraźnię jak współczesność. Przerzuciliśmy więc kilka pożółkłych stronic i pierwszą wzmiankę o Kiermusach koło Tykocina znaleźliśmy już w XVI-wiecznych źródłach. To o tyle ciekawe, że jeszcze niedawno wioski próżno było szukać na mapie. Powód? Brak mieszkańców, przed kilkunastu laty było ich zaledwie dwoje. Osiedliwszy się jako trzeci, Andrzej Żamojda wymógł w urzędach decyzję o przywrócenie statusu administracyjnego osady i historycznej nazwy. Skąd ten pomysł? Jak się okazuje, z przypadku. Andrzejowi Żamojdzie w oko wpadł podupadający zajazd w zabytkowym dworku. Dotychczasowemu właścicielowi interes szedł kiepsko, nie potrafił zwabić gości chcących suto płacić za pobyt.
Żamojda, choć nie miał żadnych wzorców i sam przecierał szlak, z fantazją i wyczuciem rynku rozwinął turystyczne przedsięwzięcie. Później, za jego przykładem poszło kilku naśladowców zachęconych sukcesem sarmackiego dworu. Przyszły kasztelan szybko poszerzył swoje włości, zagospodarowując obszar 20 ha. W ich obrębie stanął wspomniany dworek i kolejnych dziesięć budowli. Każda z nich z przypisaną funkcją, własną nazwą i niepowtarzalnym charakterem aranżacyjnym - Dworskie Czworaki (o nazwach Garncarz, Rybak, Bartnik, Kowal i Tkacz), Karczma Rzym, Altana Zdrowia i Urody, Domek Rasputina, stanica rzeczna, basen i Jantarowy Kasztel. Następnie wydzielono strefę zoo. Nie ma w niej zwierząt egzotycznych, strusi, lam i lemurów. Mieszkańcami są wyłącznie rdzenne zwierzęta, a główną atrakcją żubry. To pierwsza w Polsce, prywatna, pokazowa zagroda królewskiej rodziny białowieskich puszcz.
Wyzwanie Zerwikaptura
Na pewno udało się kasztelanowi tchnąć w to miejsce klimat sarmackiej tradycji dawnego Podlasia. Ktoś gustujący w typowych, hotelowych wnętrzach, może poczuć się tu nieswojo. Pomieszczenia pełne są oryginalnych mebli, narzędzi i bibelotów sprzed lat. Można odnieść wrażenie, że dostarczono je z teatralnej rekwizytorni. Jednak większość z nich jest najzupełniej autentyczna. Właściciel pozyskał je od bywalców Jarmarku Staroci i Rękodzieła, które w sezonie odbywają się w Kiermusach na Czarciej Polanie. Zjeżdżający tu ze swymi kramami handlarze staroświecczyzną dali Kiermusom niemały rozgłos. Rozgłos nakręcił frekwencję. W handlową niedzielę bywa tu nawet około dziesięciu tysięcy ludzi. Wielu z nich zostaje w Kiermusach na noc.
W komnatach kasztelu działa Edukacyjne Muzeum Oręża Polskiego im. Jerzego Hoffmana. Patron osobiście przecinał wstęgę podczas uroczystego otwarcia.
W ekspozycji znajdują się eksponaty o wartości historycznej i rekwizyty filmowe nawiązujące do pamiętnego okresu Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Zbroje, stroje o kroju z epoki, broń, nakrycia stołu. Komnaty wystylizowano na wnętrza z epoki. Frajdą dla zwiedzających jest możliwość brania do rąk nieomal wszystkich przedmiotów z ekspozycji, przymierzenia się do karabeli, wycelowania z samopału, wyważenia w dłoni myśliwskich kordelasów. Jednym z wyzwań, któremu nie może oprzeć się zwłaszcza męska część zwiedzających, jest próba wykonania poprawnego cięcia Zerwikapturem, czyli repliką krzyżackiego miecza dwuręcznego, którym – jak pisał w „Ogniem i mieczem” Henryk Sienkiewicz - Longinus Podbipieta ściął za jednym zamachem trzy głowy pogańskich napastników szturmujących Zbaraż. W sali rycerskiej kasztelu Żamojdy we władaniu jednorącz ciężkim Zerwikapturem trudno sprostać nawet najbardziej krzepkim chwatom.
Każdy eksponat wiąże się z osobną historią. Szczęśliwcy, którzy spotkają tego, który wzniósł mury kasztelu, a także tchnął sarmackiego ducha w Kiermusy, mogą zasięgnąć szczegółowych informacji u źródła. Andrzej Żamojda o swojej kolekcji chętnie opowiada każdemu, kto chce słuchać. Sypie przy tym, jak z rękawa, mnóstwem ciekawostek z zakresu płatnerstwa, rusznikarstwa i metod posługiwania się wytworami tych rzemiosł.
Jedz, pij i popuszczaj pasa
Turyści, którzy zatrzymują się na nocleg w dworku i czworakach, udanie spędzają też czas na świeżym powietrzu. Zachęcają do tego starorzecza Narwi, które można eksplorować z pokładu łódek i rowerów wodnych. Na suchym lądzie wyznaczono trasy rowerowe, a bezdroża można pokonywać także quadami. Po ruchowych atrakcjach można się zrelaksować na basenie czy w gabinetach Spa, gdzie stosowane są lokalne metody poprawiania urody. Przykład? Maseczki na bazie twarogu i jaj.
Przybity u wejścia do karczmy szyld - Kulinarna Stolica Podlasia - byłby dość banalną reklamą, gdyby nie fakt, że wymyślili ją goszczący tam biesiadnicy. Dość powiedzieć, że wielu z nich przyjeżdża do karczmy aż z Warszawy. Bagatela, 180 kilometrów w jedną stronę. W karczmie nie ma stałej karty, menu zmienia się codziennie. Kucharze z reguły nie powtarzają dań. W kuchni króluje dziczyzna i regionalne potrawy. Nie polecamy jej wegetarianom. Istnieje obawa, że wstaną od stołu głodni, a ich upodobania żywieniowe obsługa potraktuje z taktownie ukrywanym rozbawieniem, jako kulinarne dziwactwo.
Z pewnością ukontentowanie znajdą też wszyscy, lubiący zakropić obfitą kolację kieliszeczkiem czegoś mocniejszego. W karcie alkoholi poczesne miejsce zajmują słynne nalewki według starych receptur. Pędzone całkowicie legalnie, co nie wszędzie jest regułą. Prawdziwi koneserzy raczą się Kiermusianką. Wytwarza ją mała gorzelnia metodami tradycyjnymi. Owoce, zioła i spirytus. Produkt leżakuje, a gdy dojrzeje rozlewany jest do małych fikuśnych butelek. To zwodniczy trunek. Pije się go łatwo, bo wybornie smakuje i trudno zachować umiar. Jeśli komuś zdarzy się przyprószyć czuprynę, nazajutrz ratunkiem jest łyk czystej wody czerpanej z miejscowego źródła. Sprzedawana jest z powodzeniem pod własną etykietą. Jej zdrowotne walory podkreśla jednoznaczne w wymowie hasło: „Picie, ciężka praca, a woda Kiermusów dobra jest na kaca”. Rycerskie uczty w wydawane są w salach kasztelu będącego miniaturą piętnastowiecznej warowni. Zasiada się do nich w strojach z epoki i wedle zwyczaju jada sięgając do mis rękami. W rezerwie jest kilka kompletów sztućców dla osób uważających ten sposób jedzenia za niehigieniczny. Znużeni biesiadnicy mogą spędzić noc w komnatach zamkowych, w pokojach dworu lub w czworakach. W szczycie sezonu miejsc noclegowych brakuje. Korzysta na tym cała okolica, w której powstały liczne gospodarstwa agroturystyczne.