Certyfikaty POT
Skąd się wzięła renoma Kiermus

Chwyty reklamowe
Na pewno udało się kasztelanowi tchnąć w to miejsce klimat sarmackiej tradycji dawnego Podlasia. Zgromadzić we wnętrzach domostw wiele oryginalnych mebli, narzędzi i bibelotów. Ktoś gustujący w typowych hotelowych wnętrzach o standardzie kilku gwiazdek, poczuje się tu nieswojo. Pomieszczenia (z wyjątkiem łazienek) pełne są mebli i bibelotów sprzed lat. Można odnieść wrażenie, że dostarczono je z teatralnej rekwizytorni. Jednak większość z nich jest najzupełniej autentyczna. Właściciel pozyskał je od bywalców najsłynniejszego w kraju Jarmarku Staroci i Rękodzieła. Odbywają się one w Kiermusach na Czarciej Polanie. W sezonie, w każdą ostatnią niedzielę miesiąca. Zjeżdżający tu ze swymi kramami handlarze staroświecczyzną dali Kiermusom niebywały rozgłos. Rozgłos nakręcił frekwencję. W handlową niedzielę bywa tu około dziesięciu tysięcy ludzi. Wiadoma rzecz, że wielu miłośników rudymentów wyraża ochotę zostania na noc, zwiedzenia okolicy i pobiesiadowania w karczmie. Po wyjeździe bywalcy nie kryją wrażeń. Ponieważ są one pełne pochwał i zachwytów, wieść się roznosi.
I tu dochodzimy do najistotniejszego, najbardziej skutecznego i właściwie oczywistego chwytu reklamowego Żamojdy. Jest nim ni mniej ni więcej, jak tylko – wysoki standard usług. Weźmy karczmę. Przybity u wejścia szyld głosi: Kulinarna Stolica Podlasia. Nazwa nie jest reklamowym widzimisię właściciela. Wymyślili ją biesiadnicy. Dość powiedzieć, że wielu gości wpada do karczmy z Warszawy. Aby przekąsić. Bagatela, 180 kilometrów za kółkiem niezbyt komfortową drogi. Mimo to warto. Codziennie inne menu. Nie wiadomo na co się trafi. Kucharze z reguły nie powtarzają dań. Króluje dziczyzna i regionalne potrawy. Oczywiście nie każdemu smakoszowi cieknie ślinka do sutej mięsiwami kuchni szlacheckiej. Nie polecamy jej wegetarianom. Istnieje obawa, że wstaną od stołu głodni, a ich upodobania żywieniowe obsługa potraktuje z taktownie ukrywanym rozbawieniem, jako kulinarne dziwactwo. Konsumenci gardzący mięsiwem mogą stać się obiektem niewinnych żartów w rodzaju: „ten smalec robimy z ...ekologicznej soi”. Ale nie ma się o co obrażać. Możemy się spodziewać, że zaraz na stół wiedzie półmisek strawy ubogich wieśniaków. Pierogi bez omasty albo kiszka ziemniaczana z białą cebulą.
Bawiły tu nie lada osobistości
Z pewnością ukontentowanie znajdą wszyscy, lubiący zakropić obfitą kolację kieliszeczkiem czegoś mocniejszego. W karcie alkoholi poczesne miejsce zajmują słynne nalewki według starych receptur. Pędzone całkowicie legalnie, co nie wszędzie jest regułą. Kiermusówkę produkuje na zlecenie Polmos Białystk. Prawdziwi koneserzy raczą się Kiermusianką. Wytwarza ją mała gorzelnia metodami tradycyjnymi. Owoce, zioła i spirytus. Produkt leżakuje, a gdy dojrzeje rozlewany jest do małych fikuśnych butelek. To zwodniczy trunek. Pije się go łatwo, bo wybornie smakuje i trudno zachować umiar. Jeśli komuś zdarzy się przyprószyć czuprynę, nazajutrz ratunkiem jest łyk czystej wody czerpanej z miejscowego źródła. Sprzedawana jest z powodzeniem pod własną etykietą. Jej zdrowotne walory podkreśla jednoznaczne w wymowie hasło: „Picie, ciężka praca, a woda Kiermusów dobra jest na kaca”.
Rycerskie uczty w wydawane są w salach kasztelu będącego miniaturą
piętnastowiecznej warowni. Zasiada się do nich w strojach z epoki i wedle zwyczaju jada się sięgając do mis rękami. W rezerwie jest kilka kompletów sztućców dla osób uważających ten sposób jedzenia za niehigieniczny. Znużeni biesiadnicy mogą spędzić noc w komnatach zamkowych, w pokojach dworu lub w czworakach. W szczycie sezonu miejsc noclegowych brakuje. Korzysta na tym okolica. Miejscowe gospodarstwa zarabiają na usługach agroturystycznych. Posiadłość kasztelańska jest też cenionym pracodawcą w rejonie, gdzie o pracę nie jest łatwo. Z wyjątkiem wykwalifikowanej kadry kelnerskiej, personel wywodzi się z bliższych i odleglejszych wsi. Tutejsi niewykwalifikowani pracownicy przechodzą intensywny proces szkolenia zawodowego. Zdobywając profesjonalne umiejętności identyfikują się zarazem z tradycją kultury bycia stron rodzinnych i łatwo wchodzą w rolę gospodarzy gościnnie podejmujących u siebie podróżnych.
Wspomnieliśmy na wstępie o długim orszaku znakomitych gości, znanych ogółowi z osiągnięć zawodowych lub błyszczących w życiu towarzyskim, które bawiły w Kiermusach i chętnie do Kiermus wracają. Jest ich tak wielu, że podarujemy sobie wymienianie nazwisk. Lista byłaby zbyt długa, a żadnej ze wspaniałych postaci nie wypadałoby nam pominąć. Wspomnimy natomiast o panującej tradycji upamiętniania ich pobytu. Zwyczajem wielu hoteli, o ile goście nie zastrzegą sobie dyskrecji, jest uwiecznianie ich na fotografiach tworzących honorową ekspozycję w widocznym miejscu. W Kiermusach zdjęć się nie robi. Sadzi się dęby tworzące aleję. Każda ze znanych osobistości posiada dąb własnego imienia.
Dwa słowa o cenachOpis, który przekazujemy mógłby sugerować, że bytność w Kiermusach mocno nadwyręży kieszeń. Lecz to mniemanie mylne. Na pewno sporo kosztują wielkie imprezy firmowe. Wypady rodzinne z dziatwą na weekend na pewno nie rujnują portfela. Powiedzmy dwa słowa o cenach. 30 złotych, nie więcej, zapłacimy za porcję obiadową godną apetytu osiłka. Izba w stylizowanych chłopskich czworakach wyniesie nas 190 złociszów. W dworze 220. Więcej gospodarz liczy sobie za komnatę zamkową. W ceny wliczone jest śniadanie i korzystanie ze wszystkich dostępnych atrakcji. Udanie spędza się czas zażywając ruchu. Zachęcają do tego starorzecza Narwi. Można je eksplorować z pokładu łódek i rowerów wodnych. Na suchym lądzie wyznaczono trasy rowerowe. Bezdroża można też pokonywać quadami. Po treningu basen. Panie wybierają gabinety Spa. Sposoby poprawiania urody tutejsze. Maseczki na bazie twarogu i jaj.
Profesjonalizm usług Kiermus doceniła nie tylko kapituła przyznająca w 2003 r. Certyfikaty POT. Uznanie wyrazili przedsiębiorcy turystyczni. Polska Izba Turystyki trzykrotnie przyznawała Andrzejowi Żamojdzie nagrodę Złotego Globusa i raz Kryształowego. Dokonania nagrodzone też zostały honorowym laurem w konkursie „Piękniejsza Polska” w 2009 roku.
Dom kosztuje, dusza gratis
Kto miał okazję poznać Andrzeja Żamojdę, wie że nie byłby on sobą, gdyby zadowolił się osiągnięciami, za które jest ceniony i poprzestał na jednej dziedzinie. O jego budowlach w Kiermusach zwykło się mówić, że posiadają duszę. I oto znaleźli się chętni, którzy widzieliby się właścicielami podobnych domostw. Proszę bardzo, nic prostszego. Można je obstalować w firmie Dąbud. Z myślą o tej grupie klientów została ona powołana do życia. Projekt według historycznych rycin. Wykonanie pod klucz. Domy skrzypiące drewnem, lub inne, bezgłośne, z cegły obite grubą deską. Inwestycja, nad którą trzeba się zastanowić. Kosztowna, ale z uwagi na charakter warta wydatku. No i co pewne, niepowtarzalną duszę Żamojda tchnie w nasz dom zupełnie gratis.
- «« poprzednia
- następna