Kolejna odsłona zainicjowanego przez DOT Karnawału Odrzańskiego
Smocze łodzie, fajerwerki i rzut młotem przez… rzekę

Wyścigi smoczych łodzi, ósemek wioślarskich, koński kadryl, pokazy sztucznych ogni, rzut młotem i dyskiem przez Odrę przez mistrzów olimpijskich i Karnawał Odrzański, zrodzony w głowie Rajmunda Papiernika, dyrektora biura zarządu Dolnośląskiej Organizacji Turystycznej - to tylko kilka z mnóstwa atrakcji Odra River Cup 2014, wielkiej imprezy wodniackiej Politechniki Wrocławskiej (24 i 25 maja). Jej celem jest m.in. zwrócenie uwagi na wielki potencjał turystyczny polskich rzek.
Pierwszy Karnawał Odrzański odbył się dwa lata temu i okazał się strzałem w dziesiątkę. Mnóstwo ludzi oglądało paradę łodzi na Odrze, a potem wzięło udział w pikniku nad Odrą.
- Osiągnęliśmy swój cel. Pokazaliśmy, że Odra to wielki sprzymierzeniec w budowaniu marki turystycznej Wrocławia - mówi Rajmund Papiernik.
Niestety, rok temu nie udało się imprezy zorganizować z powodów finansowych. W tym roku Karnawał Odrzański (25 maja) będzie jedną z imprez Odra River Cup, ale zachowa tożsamość. Dolnośląska Organizacja Turystyczna wzięła na siebie skompletowanie załóg. Zainteresowanie jest ogromne.
Na włączenie Karnawału Odrzańskiego w blok imprez Odra River Cup zgodę musiał wyrazić rektor Politechniki Wrocławskiej, prof. Tadeusz Więckowski.
- Opowiedziałem mu, jak impreza ta wyglądała dwa lata temu i od razu był na tak - mówi Paweł Rańda, wicemistrz olimpijski i mistrz świata w wioślarstwie, ambasador Odra River Cup, prezes Akademickiego Klubu Sportowego Politechniki Wrocławskiej.
Ku „Świętu Odry"
Zdaniem Pawła Rańdy, imprezy związane z turystyką wodną powinny płynąć w kierunku przystani pod nazwą „Święto Odry". To szlak, który przetrze drogę do świadomości wrocławian i decydentów, że o Odrze warto pamiętać nie tylko przy okazji powodzi i podtopień, ale jest ona wielką atrakcją, o czym przekonują choćby archiwalne widokówki z widokami parostatków i miejsca w przestrzeni publicznej Wrocławia. Przy Odrze stało mnóstwo kawiarni, były mariny, pływały statki wycieczkowe, na które wsiadali nie tylko turyści, ale i wrocławianie udając się na pikniki poza miastem. Owszem, w ostatnim okresie powstało we Wrocławiu kilka marin i wypożyczalni łodzi, ale to wciąż za mało, żeby Odra żyła turystycznie tak, jak dawniej. Ludzie z tej formy rekreacji chcą korzystać, świadczą o tym dziesiątki kajaków i łodzi unoszących się w weekendy na Odrze. Problem w tym, że amatorzy tego typu rozrywki mają do dyspozycji tylko fragmenty szlaków wodnych. W wielu miejscach jest on niedrożny. Złą krew wodniakom robią instytucje, które nie potrafią się między sobą dogadać i w efekcie część urządzeń inżynierii wodnej jest niesprawnych. W dodatku głębokość rzeki miejscami jest tak mała, że nie może przepłynąć nią statek wycieczkowy. Z kolei kiedy robi się remonty, zapomina się tak je ułożyć, żeby nie zamierał ruch turystyczny na rzekach. I tak w kółko Macieju.
Sporty wodne a prestiż uczelni
Politechnice Wrocławskiej trudności ręce nie wiążą. Na przełomie 2010 i 2011 roku kupiła od AZS-u budynek blisko swej głównej siedziby mieszczący przed II wojną światową klub wodny i postanowiła częściowo przywrócić mu dawną funkcję. Częściowo, bo wodniacy (wioślarze, kajakarze, żeglarze) dostaną parter, a piętro - różne organizacje studenckie. Remont jest w toku, zakończy się za rok, ale już część imprez w ramach Odra River Cup na jego terenie się odbędzie. W drodze są pomosty. Tuż obok na Odrze podczas Odra River Cup 2014 zacumuje barka, z której olimpijczycy – wśród nich Anita Włodarczyk - będą rzucać dyskami i młotami na brzeg w stronę Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji. Podtekstów ekonomicznych i politycznych w tym nie ma, po prostu MPWiK sąsiaduje z politechniką i dysponuje terenem, który do takiej zabawy można wykorzystać. Ale wrocławianie nie obrażą się, gdy decydenci potraktują te zawody jako metaforę gniewu ludu i kilka razy pomyślą, zanim podejmą decyzję o podniesieniu taryfy za wodę i ścieki.
Co zyska Politechnika Wrocławska organizując tego typu imprezę? Prestiż i uznanie, które w przypadku uczelni wyższych są jednymi z głównymi elementów ich oceny zewnętrznej, co wpływa m.in. na jakość rekrutacji kandydatów na studia. Szkoły wyższe nie mogą być tylko fabrykami wiedzy, muszą być miejscem, które stwarza możliwości wszechstronnego rozwoju studentów. Sporty wodne są wysoko oceniane w gradacji postrzegania uczelni, co pokazuje przykład angielskich uczelni. Organizowane przez nie wyścigi ósemek wioślarskich jest świętem, o którym mówi cały świat. Co prawda jest w tym sporo z angielskiej ostentacji i lordowskiej wyniosłości, ale światu to jakoś nie przeszkadza. We Wrocławiu poddanych Jej królewskiej Wysokości nikt nie zamierza naśladować. Nie musi, bo Wrocław sroce spod ogona nie wypadł. Tego typu zawody odbywały się tutaj już przed II wojną światową. Niestety, pod mostem Pokoju w wodzie zalegały podpory, więc zawodów w pełnej okazałości nie można było przeprowadzać. Przeszkodę jednak usunięto. Wrocław wreszcie w pełni może poczuł dumę z faktu posiadania takich mistrzów, jak Paweł Rańda (szkoli już następców). Dolnośląskiej Organizacji Turystycznej z takim sprzymierzeńcem będzie łatwiej prowadzić promocję turystyki wodnej w regionie.
Marek Perzyński