15 lat podziemnej trasy „Kopalnia Złota” w Złotym Stoku
W biznesie turystycznym trzeba stale zaskakiwać czymś nowym

Prawnicy, dziennikarze, byli i obecni burmistrzowie i wójtowie, senator, starosta, przedstawiciele sanepidu, służby zdrowia, górnicy fedrujący i górnicy-inżynierowie, przewodnicy turystyczni, radni. Około sto osób przyjechało 17 września do Złotego Stoku na Dolnym Śląsku na 15-lecie podziemnej trasy Turystycznej „Kopalnia Złota”.
Elżbieta Szumska, posiadaczka pakietu kontrolnego tej firmy, zaprosiła osoby, bez których - jak stwierdziła - nie odniosłaby takiego sukcesu. Zaczynała od dziury w ziemi, którą trzeba było zagospodarować. Teraz zatrudnia w sezonie kilkadziesiąt osób. Dwukrotnie otrzymała Certyfikat na Najlepszy Produkt Turystyczny Polski, przyznawany przez POT. I zanosi się, że dostanie trzeci, bo cały czas inwestuje.
I pomyśleć, że był czas, gdy zaglądała jej bieda w oczy. Zajmowała się rolnictwem. Tak mówiła o tym w jednym z wywiadów: „Gdy dzieci spały, zapuszczałam się w nocy do kopalni, tam mniej realne było widmo komornika”.
W kopalni-podziemnej trasie turystycznej zaczynała jako pracownik, oprowadzając turystów. Gdy nadarzyła się okazja kupienia większościowego pakietu udziałów, zadłużyła się w banku. Wszystko postawiła na jedną kartę. Odtąd co roku przybywa kolejna atrakcja. - Wspinamy się jak po drabinie, szczebel po szczeblu - mówi.
Jednym z takich szczebli było udrożnienie chodnika sztolni czarnej dolnej. To się nie uda, stwierdził jeden z fachowców. Elżbieta Szumska pokazała, że się mylił. Zatrudniła byłych górników, bo na firmę z KGHM nie było jej stać. Dziś tą sztolnią kursuje podziemny tramwaj, wywożący turystów z kopalni. Wcześniej, żeby zobaczyć podziemny wodospad (jeden z dwóch w Europie) wchodzono i wychodzono tą samą trasą, co tamowało ruch. Obecnie w jednym miejscu się wchodzi, innym - wyjeżdża.
Kolejny szczebel w drabinie rozwoju trasy złotostockiej: najpierw był bar, teraz jest też restauracja, która ma coraz większe powodzenie, choć ceny nie są w niej barowe.
Hitem było też stworzenie podziemnego muzeum przestróg i apeli, w którym gromadzone są behapowskie tabliczki z okresu PRL, na przykład typu: „Pamiętaj, że urodziłeś się bez części zapasowych”.
Nie zawsze było wesoło. Kiedyś wpadły tu na kontrole służby ochrony pogranicza. Żeby sprawdzić, czy w kopalni jest przejście do Czechosłowacji. A to dlatego, że przy końcu jednego z chodników dla zgryw obsługa kopalni umieściła tablicę: granica państwa. - Proszę państwa, dalej to tylko z paszportami - ostrzegali przewodnicy. I zaraz zawracano. Niektórzy turyści naprawdę wierzyli, że dalej jest chodnik na drugą stronę. Pogranicznicy przyjechali, wysłuchali wyjaśnień, ale do podziemi na wszelki wypadek weszli. Bo, jak wiadomo, najlepszą podstawą zaufania społecznego jest kontrola.
Ostatnio mają tu kontrolę za kontrolą. Ale i to przeżyjemy, mówią w złotostockiej kopalni złota. W rozgrywce burmistrz Złotego Stoku - kopalnia złota właśnie jest 1:0 dla kopalni. Trybunał Konstytucyjny uznał, że podziemne chodniki nie są budowlami, więc nie można ich opodatkować, jak chce burmistrz Złotego Stoku. „Kopalnia złota”, która jest jednym z największych pracodawców w okolicy, groziła stagnacja, gdyby taki podatek musiała płacić. I to wstecz. Nie byłoby bowiem pieniędzy na dalszy rozwój, a co za tym idzie - na dalsze miejsca pracy. - W biznesie turystycznym trzeba stale myśleć do przodu, zaskakiwać turystów czymś nowym, wtedy wrócą - mówi Elżbieta Szumska.
Osoby, które przyczyniły się do sukcesu turystycznego „Kopalni Złota”, otrzymały od niej w darze symboliczne akcje jej firmy.
Marek Perzyński