Mazury – powróćmy po prostu do Cudu Natury

Rozmowa z dr Robertem Kempą, dyrektorem Centrum Informacji i Promocji Turystycznej w Giżycku.

- Kraina Wielkich Jezior Mazurskich była jedynym kandydatem Polski w międzynarodowym konkursie szwajcarskiej fundacji New7Wonders na 7 Nowych Cudów natury, który dostał się do grona 14 najpiękniejszych miejsc na świecie. Potem miała miejsce, koordynowana przez Urząd Marszałkowski w Olsztynie kampania „Mazury Cud Natury”, a następnie zainicjowana w 2012 r. kampania „7 cudów Mazur” jednocząca samorządy na szlaku mazurskich jezior celem zbudowania wspólnej marki. Czy to się udało?

- Jak wszyscy wiemy, Kraina Wielkich Jezior Mazurskich ostatecznie finalistką nie została. Jednak sam konkurs, zwłaszcza zaś kampania „Mazury Cud Natury” sprawiła, że nastąpił może nie tyle renesans Mazur, bo to za dużo powiedziane, ale bez wątpienia wiele osób przypomniało sobie o regionie, który wcześniej stracił na aktualności i na atrakcyjności w oczach części rodaków, przegrywając w konkurencji m.in. z kierunkami zagranicznymi. Kampania zainteresowała też tych, którzy dotąd na Mazury nie dotarli, a hasło „Mazury Cud Natury” obudziło tę ciekawość.

- Mazury stały się dodatkową opcją dla osób zdecydowanych na spędzenie urlopu w Polsce ze względu na zagrożenie terroryzmem na Zachodzie.

- Nie tylko, nadal jest to też długofalowy efekt kampanii „Mazury Cud Natury”, jaka zapadła w pamięć Polaków dzięki rozmachowi i czytelności przekazu. To właśnie ona staje się punktem odniesienia ilekroć samorządowcy dyskutują o kształcie nowych działań promocyjnych. Możemy więc mówić o jej sukcesie marketingowym, jak również takim, iż poczuliśmy, że Mazury są wspólną wartością, mianownikiem, który łączy wielu z nas. Choć pojawiły się też zastrzeżenia, dlaczego kampanię rozciągnięto na całe Mazury, zamiast skoncentrować się na Krainie Wielkich Jezior Mazurskich, przez co rozmyta została tożsamość, a niektóre podmioty skorzystały z okazji „podczepienia się” pod tak szeroką formułę.

- Już taka jest natura Polaków, że nomen omen nawet cud skrytykują. Wracam jednak uparcie do pytania o wspólną markę. Czy ona istnieje i pracuje na Mazury?

- W lokalnym środowisku panuje odczucie, że coś zostało zaprzepaszczone. Po zakończeniu kampanii „Mazury Cud Natury” oczekiwano, że kolejne działania pójdą w wyznaczonym przez nią kierunku, z czytelnym wskazaniem, że Mazury to przede wszystkim „cud natury” i wspólna wartość, wokół której powinniśmy się koncentrować. Niestety w pewnym momencie zostały one zahamowane, a nawet przeorientowane. Region zastąpił je taktyką równomiernego rozkładania akcentów promocyjnych, tak w wymiarze terytorialnym jak i wizerunkowym.

- To znaczy?

- To znaczy, że województwo nie samymi Mazurami „stoi”, a przyroda to nie jedyny i główny nasz atut, bo przecież jesteśmy nowocześni, innowacyjni. Mamy spa i pola golfowe, produkujemy nowoczesne jachty, meble, zdrową żywność i wszystkie te atuty też mają swoje korzenie w naszej „naturze”. Jednocześnie zamiast Mazur pojmowanych i promowanych jako całość, niczym grzyby po deszczu zaczęły wyrastać nowe byty mazurskie: Mazury Południowe, Zachodnie, Wschodnie, Północne, Dzikie. Brakuje jeszcze kogoś, kto się ogłosi Sercem Mazur (śmiech)! Potem zaś wymyślono 7 cudów Mazur.

- Zły pomysł?

- A potrafi Pani wymienić chociaż trzy z nich?

- Nie bardzo.

- I ma Pani odpowiedź na swoje pytanie, co ta kampania dobrego wniosła. Naturalnie podjęto próby konsolidacji samorządów w obrębie Wielkich Jezior Mazurskich, ale już sama ta akcja stanowiła zawężenie w stosunku do wcześniejszej, szerokiej koncepcji obejmującej całe Mazury. Poza tym podjęte działania ściśle trzymały się ram terytorialnych, parytetów, równomiernie rozkładanych akcentów, co swoje źródła miało w sposobie finansowania kampanii, ale w moim przekonaniu takie arytmetyczne podejście nie służyło meritum. Teraz praktycznie nie ma nawet śladu po tych siedmiu cudach. Jest co prawda Stowarzyszenie Wielkie Jeziora Mazurskiej 2020, ale to kolejny byt, który nie będzie kontynuował kampanii Mazury Cud Natury, ale powstał ze względu na nową unijną perspektywę finansową. Turystyka w planowanej kampanii promocji gospodarczej utraciła swoją podmiotowość jako wiodąca dziedzina gospodarki regionu i będzie raczej „przemycana”, niejako przy okazji, zamiast kreować turystykę jako podstawowy przemysł regionu. Wielka szkoda, bo marka Mazury Cud Natury była świetna. Szkoda więc, że nie żyje i nie działa.

- Jak ta sytuacja przekłada się na ruch turystyczny? Czy zaraz po kampanii na Mazury przyjechało więcej osób, a teraz jest ich mniej? Może jednak możemy mówić o stałym wzroście, choć nie tak dużym, jak gdyby marka na siebie pracowała?

- Tu dotykamy kolejnego problemu, obecnego w skali całego kraju, a mianowicie danych, czy raczej ich braku, pozwalających nam miarodajnie określić skalę ruchu turystycznego na Mazurach, czy choćby na obszarze Wielkich Jezior Mazurskich, np. w okresie ostatniego pięciolecia. Statystyki GUS nie oddają prawdy. W Centrum Promocji i Informacji w Giżycku za punkt honoru postawiliśmy sobie prowadzenie własnych statystyk, które ilustrują skalę ruchu w informacji turystycznej. Czy są barometrem dla całego regionu – wątpię, ale dla nas są czytelnym i wiarygodnym wskaźnikiem.

- Z jakim skutkiem?

- Od kilku lat, od kiedy je prowadzimy, odnotowujemy stałe wzrosty. To nie są „rewolucyjne” skoki, bo w granicy błędu statystycznego, czyli o ok. 300-500 osób rocznie. Zaczynaliśmy od 16 tys. rocznie, aktualnie przekroczyliśmy 24 tys. obsłużonych turystów. Wydarzenia takie jak Mundial w Niemczech, czy Euro w Polsce sprawiły, że jednych ubywało, innych przybywało, tak np. pojawiło się u nas więcej turystów z Półwyspu Iberyjskiego, ale i niespotykani dotąd właściwie Grecy. W ostatnich lata o 1/3 zwiększyła się liczba turystów niemieckich, choć „skok” z 3 tys. na 4 tys. nie jest może rewelacyjnym osiągnięciem w wymiarze liczb bezwzględnych. Jednak zaprzecza lansowanej lokalnie tezie, że przybywających zza Odry można sobie „odpuścić” lub przynajmniej nie można na nich budować przyszłości.

- Dlaczego „odpuścić”?

- Bo to „pieśń przeszłości”, „stare dziadki”, które kiedyś przyjeżdżały autobusami, a te już nie przyjeżdżają i należy skupić się na innych, potencjalnie atrakcyjniejszych i bardziej perspektywicznych rynkach. Tymczasem osoby starsze z Niemiec zastąpiło młode pokolenie, studenci, często wręcz całe rodziny z dziećmi, które pod wpływem przekazów medialnych zdecydowały się na wakacje nad naszymi jeziorami. To już jest wynik bardzo dobrej pracy naszego ośrodka POT w Berlinie, który efektywnie współpracuje z regionami, ale i niemieckimi mediami i touroperatorami, co z kolei przekłada się na obecność Mazur w mediach i wysoką rozpoznawalność marki „Masuren”.

- A jak wyniki za ten rok?

- Na pewno nie będą gorsze od 2015! O ile miesiące wakacyjne były prawie identyczne, to w czerwcu i wrześniu zawitało do nas zdecydowanie więcej urlopowiczów. Hotelarze, czy firmy czarterowe twierdzą, że było najlepiej od lat. Twierdza Boyen zanotowała na koniec września ponad 33% przyrost liczby odwiedzających w stosunku do całego 2015 roku. Podobnie wzrosła ilość odbieranych śmieci! Coraz większe znaczenie zyskuje nowa kategoria grup zorganizowanych, jakim staje się wojsko, tak polscy żołnierze, jak i zagraniczni, którzy ćwiczą na pobliskim poligonie, ale w programie pobytu mają zawsze zaplanowane wycieczki po regionie. Generalnie oczywiście dominują turyści indywidualni, a w przypadku grup krajowych są to przede wszystkim szkoły.

- Jakby miał Pan wymienić siedem rzeczywistych cudów, atrakcji Mazur, które rzeczywiście najbardziej przyciągają turystów to...

- Zacznę od „samograjów” z wieloletnim dorobkiem i renomą, a więc Sanktuarium Maryjnego w św. Lipce oraz Kwatery Hitlera w Gierłoży. Poza tym oczywiście giżycka Twierdza Boyen, która dzięki nowemu podejściu władz miejskich może być teraz zaliczana do tych najpopularniejszych miejsc Mazur, także ze względu na odbywające się tu stale wydarzenia jak: inscenizacje historyczne, festiwal Fantastyki, Hip-hop Festiwal, czy edycję biegów z przeszkodami Runmageddon. To zapewne zdecydowało o przyznaniu twierdzy przez POT miana „Produkt Turystyczny/Usługa Turystyczna 2016 roku”. Z kolei Mamerki potrafiły doskonale wykorzystać podgrzewaną przez kilka tygodni w mediach informację o rzekomej bursztynowej komnacie, która miała się znajdować w bunkrach. Naturalnie finał był taki, jak ze złotym pociągiem, ale efekt promocyjny osiągnięto. Nie zapominajmy też o uwielbianym przez dzieci parku miniatur Warmii i Mazur, czyli „Mazurolandii”. Tu, jak i w przypadku pobliskiego „Wilczego Szańca” wątpliwości budzi jedynie obecność mundurów esesmańskich.

- Nie przesłyszałam się?

- A skądże! Podobne reakcje mają niemieccy touroperatorzy, wydzwaniający z pytaniami, skąd ten makabryczny pomysł i u kogo można to zaskarżyć. No cóż, ktoś tu „pojechał po bandzie”!

- Doliczyłam się pięciu atrakcji. Szóstą są naturalnie „kolorowe” Mikołajki?

- Oczywiście, postrzegane jako całość, czyli nie ograniczamy się tylko do portu. No i naturalnie pobliski szlak Krutyni. Choć dusza podpowiada mi, że wyliczankę tę powinienem jednak zacząć od ... rejsu po jeziorach!!! Nie ważne czym i nie ważne jak długo, ale tylko z perspektywy wody można zrozumieć i docenić urok Wielkich Jezior Mazurskich. Na liście rezerwowej ulokowałbym „Galindię”, wiadukty w Stańczykach, czy piramidę w Rapie, grobowiec rodziny Fahrenheit, którego przyszłość jest niestety niepewna, gdyż obiekt nadal niszczeje.

- Podobnie jak piękny pałac rodu von Lehndorffów w Sztynorcie.

- Niestety tak. Dziś Sztynort turyście krajowemu kojarzy się z jedną z najbardziej rozpoznawalnych marek w tym regionie, czyli największym portem jachtowym na Mazurach. Na pocieszenie powiem, że istnieją projekty zmierzające do restauracji pałacu i założenia parkowego.

- Czy pana zdaniem obecna baza noclegowa jest zadowalająca?

- Z jednej strony jesteśmy dumni z tego, że za sprawą poprzedniej perspektywy finansowej wzrosła w województwie liczba obiektów cztero- i pięciogwiazdkowym, przy czym gros tych inwestycji zlokalizowanych jest w jego zachodniej części, a nie na Wielkich Jeziorach Mazurskich. Tu dorobiliśmy się w końcu pierwszego obiektu pięciogwiazdkowego w Mikołajkach. Tych czterogwiazdkowych hoteli mamy w obszarze samych jezior jedynie cztery. Przy czym wyraźną tendencją jest podnoszenie standardu obiektów i towarzyszące temu procesy kategoryzacyjne, także wśród tych, którzy do tej pory mieli do tego stosunek obojętny.

- Jednak czy ta ilość hoteli jest wystarczająca?

- I tak i nie. Szczerze mówiąc, gdybyśmy mieli w sezonie o kilka obiektów więcej, nawet tych o niższym standardzie, to spokojnie udałoby się je zapełnić. Mogę to stwierdzić na podstawie „twardych danych”, bo w naszym Centrum od trzech lat mierzymy także poziom obłożenia obiektów – ośrodków, pensjonatów, hoteli w weekendy. Wynika z nich, że gdy jeszcze dwa lata temu mieliśmy dwa weekendy, podczas których zabrakło miejsca noclegowych w Giżycku, to w ubiegłym sezonie mieliśmy takich weekendów już cztery, a w tym sezonie siedem. Ponadto zmieniają się gusta. Rośnie np. popularność apartamentów wakacyjnych. Natomiast pytanie „jak żyć” pojawia się po wakacjach, a zwłaszcza pomiędzy październikiem, a majem. Czerwiec i wrzesień „ratują się” sprzyjająca pogodą oraz imprezami, które przyciągają turystów, a często i rzesze uczestników.

- I Zlot Zabytkowych Samochodów, festiwal Fantastyka, Runmageddon odbyły się właśnie we wrześniu. Widzę w tym świadome działanie w celu wydłużenia sezonu.

- Każdy z nich ma inną siłę przyciągania i inną widownię, ale rzeczywiście tak.

- Skoro mówimy o Giżycku. Chce dziś (za)istnieć w świadomości turysty jako meta wodniacka, miejsce fajnych imprez, spotkań z historią i...?

- Giżycko dojrzało już do zerwania z monokulturą. Naturalnie pragniemy nadal dzierżyć tytuł żeglarskiej stolicy Polski. W końcu mamy tu 11 marin, a wspólnie z Wilkasami i Piękną Górą tworzymy największą w regionie „wodniacką aglomerację” z blisko 20 marinami i 1,5 tys. miejsc cumowniczych. Lecz turystyka wodna bardzo się teraz zmienia, wchodzą nowe propozycje, jak chociażby houseboaty. Trzeba więc znaleźć sposób na wpisanie silnika spalinowego w „cud natury”, bo taka jest kolej rzeczy. Natomiast przykład Twierdzy Boyen wyraźnie pokazuje, iż pragniemy wyjść do ludzi z ofertą historyczną i kulturową, ponadto rekreacja na lądzie i na wodzie, usługi rehabilitacyjne i wellness oraz lokalna kuchnia. Są też oferty nie mieszczące się w klasycznych klasyfikacjach, jak choćby Mazury Air Show, największe w Polsce pokazy lotnicze nad otwartym akwenem wodnym.

- A kajaki?

- Oczywiście że tak. Poza tym nordic walking i przeżywające renesans szlaki piesze, o które przyjezdni w zeszłym roku zaczęli pytać, a w tym pytali już gremialnie. Odczuwamy jednak ich niedostatek, choć osobiście cieszę się, że pieszo można pomaszerować z Giżycka do Wilkas, czy poznawać uroki lasów wokół Giżycka, Wilkas oraz Kruklanek. Z rowerami też jest problem. Niestety nasze trasy rowerowe, choć oznakowane, biegną w większości po drogach. Nie są to więc w większości klasyczne ścieżki rowerowe. A tych oczekują turyści, zwłaszcza zagraniczni, wywodzący się z kręgu „kultury rowerowej”, w większości Niemcy, Holendrzy, czy Duńczycy, ale i rodzimi amatorzy dwóch kółek pochodzący z południa kraju, obfitującego już w nowoczesne trasy. Kamieniem milowym i wzorem jeśli chodzi o standardy techniczne jest warmińsko-mazurski odcinek szlaku Green Velo. Mam jednak poważne obawy, czy nasze samorządy będą w stanie ten model na swoim terenie upowszechniać. Już widać, że planowana Mazurska Pętla Rowerowa, mająca oplatać całe Wielkie Jeziora Mazurskie, takim skokiem jakościowym nie będzie. Trudno więc będzie się promować jako region turystyki rowerowej, a przecież takie trasy i szlaki to idealny pomysł na pokazanie nieznanych, pięknych i dziewiczych rejonów Mazur, także, a może przede wszystkim, poza ścisłym sezonem.

- W jakim miejscu są więc Mazury?

- Nawet jeśli się coś zaproponuje, to zaraz pojawi się legion oponentów stawiających zupełnie inną diagnozę. Część hotelarzy nadal uważa, że można żyć wg filozofii „sam sobie sterem...”. Podobne podejście ujawniają liczni czarterodawcy. Gdy zaś nie będzie koordynacji i współpracy w obrębie bazy hotelowej i usług towarzyszących, to oferta nie będzie kompleksowa, tylko wyrywkowa, niepełna, w rezultacie mniej atrakcyjna. Brakuje lokalnych przewoźników, więc osoba bez samochodu może się poruszać rowerem bądź taksówką, a nie każdemu taka opcja odpowiada. Ofert dla małych, nieformalnych grup prawie nie ma. Nieliczni przewodnicy lokalni nie są wstanie obsłużyć wszystkich chętnych, a mamy coraz więcej osób przybywających na własną rękę, ale pragnących zwiedzać z fachowcem. W dodatku turysta ciągle jeszcze oczekuje konkretnych propozycji i tego, że mu się je „poda na tacy”.

- Jakie wnioski?

Wszystkie badania, choćby przy okazji prac nad strategią województwa jednoznacznie pokazują, że blisko 90 proc. ankietowanych utożsamia Mazury z ich walorami naturalnymi, czyli jeziorami i lasami. Jeśli tak, to naturalnym jest stworzenie przekazu promocyjnego i oferty, które wprost nawiązywałyby do hasła „Mazury cud natury”. Zwłaszcza w odniesieniu do Wielkich Jezior Mazurskich. Przecież jako jedyni mamy w Polsce autentycznie wielkie jeziora i one nas wyróżniają. Zróbmy z tego wreszcie użytek! Potrzebujemy infrastruktury i oferty programowej pozwalającej wydłużyć aktywność podmiotów, wydłużyć sezon. Najbardziej jednak potrzebujemy wśród nas samych wiary w sens i możliwości „przemysłu” turystycznego w naszym regionie!!! Gdy w to uwierzymy, potrzebujemy konsekwencji i wytrwałości. Bez tego wiecznie będziemy szukać alternatyw, obawiać się odważniejszych kroków ukierunkowanych na dalszy rozwój potencjału turystycznego regionu. W efekcie zawsze będziemy gdzieś „w pół drogi”.

Rozmawiała Anna Kłossowska

 

Dodaj jako zakładke w Google Dodaj jako zakładke w Ms Live Dodaj jako zakładke w Wykop Dodaj jako zakładke w Gwar Dodaj jako zakładke w Digg Dodaj jako zakładke w Delicious Dodaj jako zakładke w Reddit
Szanowni Państwo,
portal www.aktualnościturystyczne.pl nie będzie już aktualizowany. Ciekawe
i świeże informacje z branży turystycznej znajdą Państwo na naszych pozostałych serwisach lub w newsletterze, do którego subskrypcji serdecznie zachęcamy!