Rozmowa
Ambasady będą zachęcać cudzoziemców

Na łamach Rzeczpospolitej zamieszczona została rozmowa z Rafałem Szmytke, prezesem Polskiej Organizacji Turystycznej o negatywnych skutkach dla polskiej turystyki wybuchu wulkanu i powodzi oraz dementowaniu nieprawdziwych informacji docierających do turystów zagranicznych, że nasz kraj stoi po kolana w wodzie. Polska ma mnóstwo atrakcyjnych miejsc, którym woda nie zagroziła, gotowych na przyjęcie gości.
Rzeczpospolita: Mamy sezon turystyczny po dwóch falach powodzi. I obawy branży, że będzie bardzo źle.
Rafał Szmytke: Sytuacja jest trudna, i to nie tylko z powodu powodzi. Takiego zbiegu nieszczęśliwych zdarzeń, z jakimi mieliśmy do czynienia w tym roku, nie przypominam sobie. Najpierw długa, ciężka zima, potem katastrofa smoleńska i wizerunkowo kraj w kolorze czarno-białym, następnie wulkan i w końcu dwie fale powodziowe. Przyznam, że i tak funkcjonujemy w miarę dobrze w stosunku do tego, co nas spotkało. Bo gdy spojrzeć spokojnie na mapę turystyczną Polski, to się okazuje, że zarówno dla gości krajowych, jak i zagranicznych mamy mnóstwo atrakcyjnych miejsc, którym woda nawet nie zagroziła, gotowych na przyjęcie gości. I może się okazać, że właśnie tam ruch będzie wzmożony.
- Ale ludzie nie analizują map, tylko słyszą, że zalało jakiś region i po prostu tam nie jadą.
- Taka tragedia, jaką jest powódź, idzie w świat często w wyolbrzymionej formie i błyskawicznie rodzi negatywne skutki. A turystyka jest wrażliwą branżą, bo wiąże się z naszymi urlopami, z bezpieczeństwem rodzin, z naszymi pieniędzmi. Dlatego z Polską Izbą Turystyki podjęliśmy działania mające na celu przekazywanie rzetelnej informacji o tym, co się dzieje. W takim samym stopniu dotyczy to naszej aktywności za granicą, gdzie działania promocyjne zwiększyliśmy pięciokrotnie. Po ustaleniach z MSZ nasze ambasady mają informować rzetelnie o tym, które tereny zostały zalane, i przekonywać, by cudzoziemcy przyjeżdżali do Polski, bo to nieprawda, że kraj stoi po kolana w wodzie.
- Tymczasem tam, gdzie zwykle liczą zyski, teraz liczą straty.
- Mam świadomość, że to będzie trudny sezon. Zapewne będzie mniejszy ruch w turystyce krajowej, prawdopodobnie też przyjedzie do nas mniej cudzoziemców. Warto natomiast podkreślić, że polska oferta turystyczna - a turystyka to przecież branża eksportowa - stała się konkurencyjna cenowo, co przy obecnym osłabieniu złotego w ogólnym bilansie może zrekompensować straty.
- Ale na południu kraju, nawet w popularnych kurortach, szacują, że spadnie im obłożenie o 20-30 proc. To jeszcze wahnięcie czy już katastrofa.
- O katastrofie można by mówić przy spadku czterdziestu, pięćdziesięciu procent, zatem na razie jest wahnięcie. Tym bardziej że sytuacja jest dynamiczna - często przecież jest tak, że ludzie najpierw rezygnują z rezerwacji, a potem, gdy się okazuje, że zagrożenia nie ma, ponownie rezerwują miejsce. Niestety, dziś nie da się przewidzieć, jak będzie, bo pierwszych cząstkowych danych można się spodziewać dopiero w połowie wakacji, gdy spłyną dane o noclegach w popularnych kurortach. Gdybym jednak miał się pokusić o prognozowanie, to uważam, że spadek przychodów z turystyki nie przekroczy dziesięciu – piętnastu procent w porównaniu z przychodami z ubiegłego roku.
Rozmawiał Piotr Kobalczyk