„Weekend za pół ceny” to nie tylko tańsza sprzedaż, ale i unikalny program turystyczny
Rozmowa z Janem Mazurczakiem, prezesem Poznańskiej Lokalnej Organizacji Turystycznej, pomysłodawcą akcji „weekendów za pół ceny”.
Aktualności Turystyczne: – Do ogólnopolskiej edycji „weekendów za pól ceny” dołącza wielu partnerów, którzy deklarują, że w przypadku świadczonych przez nich usług turystycznych, nie ma tak zwanych martwych sezonów i nie brakuje klientów. Biorą w niej udział, ponieważ popierają ideę wspólnej kampanii promocyjnej. Jaki główny motyw skłania poznańskich przedsiębiorców do przyłączenia się do akcji? Zysku czy promocji?
Jan Mazurczak: – Dodatkowa „sprzedaż” czy „zysk” jest od początku traktowana u nas jako element dopełniający. Jeśli wystąpi to super, ale najważniejsza jest właśnie wspólna promocja i wykreowanie nowych produktów, skojarzeń. Akcję stworzyliśmy w 2008 roku po to, aby promować pomysł na spędzanie długich weekendów w Poznaniu, które wówczas były jeszcze mało popularne. I od samego początku akcja była traktowana jako pretekst do mówienia o bogatej i taniej ofercie turystycznej Poznania i okolic. Dzięki oryginalnemu pomysłowi było o nas bardzo głośno w mediach, ale i w branży. Dziś pomysł kopiuje kilkadziesiąt miast i instytucji. Dlatego najważniejszy motyw uczestnictwa to na pewno wspólna promocja. Tym niemniej wielu partnerów notuje w czasie jej trwania rekordowe obroty i zyski, co tylko ułatwia podjęcie decyzji o współpracy.
– Które branże odnotowują największą liczbę klientów w weekend niższych cen?
– Najwięcej osób trafia do restauracji, Nowego ZOO czy do miejsc, które w ramach unikalnego programu turystycznego otwieramy tylko na ten weekend. Oczywiście wynika to z faktu, że łączymy w tych punktach frekwencję turystów i mieszkańców. Największe wzrosty procentowe notują z kolei hotele, które wspólnie z nami rok rocznie wybierają termin akcji. Na podstawie kalendarzy sprzedaży wspólnie szukamy takiego terminu, w którym z jednej strony hotele spodziewają się małej liczby gości, a z drugiej takiego, w którym możemy spodziewać się dobrej pogody i który może być atrakcyjny dla turystów. Najpierw był to długi weekend przy święcie Bożego Ciała, od kilku lat stawiamy na majówkę.
– Jakie mniej więcej są proporcje pomiędzy mieszkańcami miasta i przyjezdnymi korzystającymi z ofert weekendu?
– Mieszkańcy stanowią około połowę uczestników. Do tej grupy można doliczyć studentów – nieco ponad 9 procent. Odwiedzający jednodniowi to kolejne 11 procent. Turyści, czyli odwiedzający, którzy zostają na noc to nieco ponad 30 procent. Sądzimy, że można tu mówić o bardzo dobrych proporcjach. Mieszkańcy mają niewielką przewagę, jednak przyjezdni to ponad 40 procent uczestników.
– Ilu szacunkowo klientów obsługiwanych jest w ten weekend?
– Ta liczba się zmienia i jest pochodną szacunków Katedry Turystyki Uniwersytetu Ekonomicznego, która od pierwszej edycji bada efektywność akcji. Podczas rekordowej edycji sprzedaliśmy około 90 tysięcy usług i wokół tej liczby mniej więcej wciąż się obracamy. W ramach akcji turyści i mieszkańcy wydają około 2,2 miliona złotych.
– Ilu w ogóle klientów skorzystało z weekendowych usług od pierwszej edycji akcji?
– Jeśli zsumować dane z wszystkich dotychczasowych edycji to otrzymamy wynik około 600 tysięcy sprzedanych usług. Jednak należy pamiętać, że spora grupa osób, szczególnie mieszkańców miasta, korzysta z akcji regularnie.
– Pierwszą edycję organizował magistrat wspólnie z LOT. Czy ta współpraca organizacyjna jest kontynuowana?
– Cała idea działania LOT zakłada taką współpracę, więc jest ona dla nas więcej niż naturalna. Wspólnie z Miastem planowaliśmy najbardziej spektakularne akcje promocyjne, a co najważniejsze Miasto jest dumne z tej akcji. Dużo o niej mówi się poprzez miejskie media społecznościowe. Od początku staramy się pokazywać akcję, jako wspólną inicjatywę. Dodajmy także, że od początku mocno wspierają nas w tym inne miejskie instytucje, takie jak Centrum Kultury Zamek, Muzeum Archeologiczne, Wielkopolskie Muzeum Niepodległości, Nowe Zoo, Palmiarnia, Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne, bez których pomocy trudno sobie wyobrazić, będące wielkim wyzwaniem, pierwsze edycje.
– Pierwszej edycji towarzyszyła kampania billboardowa w kraju, liczył Pan na zainteresowanie berlińczyków. Jakie teraz podejmowane są inicjatywy promujące tańsze poznańskie weekendy?
– Kiedy planowaliśmy pierwsze edycje akcji, zakładaliśmy że odbędą się one kilka razy i wykorzystamy ją, jako świetny pretekst do zainteresowania mediów. I tak faktycznie było. W czasie pierwszych edycji nie było chyba w Polsce redakcji, która nie opublikowałaby informacji o nas. Pierwsza akcja billboardowa miała ograniczony zasięg i z takiej formy promocji szybko zrezygnowaliśmy. W kolejnych latach wykorzystywaliśmy „Poznań za pół ceny” jako poligon niestandardowych form promocji, żeby wspomnieć akcje wchodzenia w kadry kamer meteo TVN24, filmików w youtube pod tytułem „Poznań przeprasza za brak turystów” czy konkursu na najlepszy żart o poznaniakach. W tej chwili bazujemy głównie na mediach społecznościowych, dedykowanych reklamach w różnych wersjach językowych, stąd rosnąca liczba gości z zagranicy, w tym z Niemiec. Sama idea akcji jest już spopularyzowana i potrzebujemy innych narzędzi promocyjnych niż kiedyś. Zwróćmy uwagę, że z naszego pomysłu weekendu za pół ceny korzysta więcej miast i regionów niż z nocy muzeów.
W promocji wydarzenia pomagają nam także partnerzy. To około 150 partnerów, którzy także indywidualnie pomagają nam w dotarciu do nowych osób i przekonaniu, że majówkę najlepiej i najtaniej zaczyna się w Poznaniu.
– Czy jako organizator odnotował Pan charakterystyczne zjawiska typowe dla tej akcji?
– Gdybym miał wybrać jedno zdjęcie, które ilustruje tę akcję to pewnie byłaby to kolejka do restauracji, atrakcji turystycznej czy zaskoczonego przewodnika, który nagle orientuje się, że w jego wycieczce bierze udział kilkaset osób. Akcja jest tak popularna, że faktycznie niektóre miejsca mają nawet z tym problem. Przekazujemy pewne sugestie czy dobre praktyki, jak się przygotować do ruchu kilkukrotnie większego niż zwykle, ale nie wszystkim się to udaje. Niektórzy partnerzy robią z kolejek jednak atut – rozdają gościom bezpłatnie wodę, kawę, dodatkowy kupony na 50 procent w innym terminie.
Inne zjawisko to stali goście akcji. Podczas badań, ale i przeprowadzanych przeze mnie rozmów ustaliliśmy, że z roku na rok rośnie liczba osób, które specjalnie na ten weekend przyjeżdżają do Poznania. Są zachwycone, że mogą nocować w hotelu czterogwiazdkowym w cenie hostelowej i co roku korzystać z innego, oryginalnego programu turystycznego. Poza tym narzekają, że co roku program jest tak bogaty, że nie sposób z niego skorzystać w całości i trzeba wrócić.
– Czy spotykał się Pan z propozycjami, żeby akcją objąć całą Wielkopolskę?
– Nie rozważaliśmy takiego rozszerzenia akcji, ale od kilku lat „Poznań za pół ceny” rozrósł się do granic Metropolii Poznania, czyli obszaru wokół Poznania, w skład którego wchodzą 23 jednostki samorządu terytorialnego. To już spory obszar i szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie skutecznego i sprawnego zorganizowania akcji, która wyszłaby poza te granice.
– Polska Organizacja Turystyczna we współpracy z Ministerstwem Sportu i Turystyki z powodzeniem rozwija Pana pomysł w edycji ogólnopolskiej. Jakich rad udzieliłby Pan miastom, które noszą się z zamiarem wprowadzenia tego pomysłu u siebie, ale nie wiedzą, jak się do tego zabrać?
– Dobrze zorganizowana akcja typu „za pół ceny” opiera się na współpracy z lokalną branżą turystyczną. Przede wszystkim ustalmy, czy takie przedsięwzięcie jest w naszym mieście potrzebne, ustalmy wspólnie, kiedy mamy niski sezon i czy taka akcja nam pomoże.
Warto rozważyć także wprowadzenie unikalnego programu turystycznego, który od pierwszej edycji nadaje charakter naszej akcji, którym są zachwyceni turyści. Tę kwestię często pomijają organizatorzy „weekendów za pół ceny”. Dzięki takiemu programowi turyści odkrywają niedostępne na co dzień podziemia, strychy, forty czy bunkry. Weekend za pół ceny to bowiem nie tylko wielka wyprzedaż i niskie ceny, ale i unikalny program turystyczny. Stąd też turyści mają nie tylko ofertę tańszą, ale i bardziej interesującą.
Dodatkowo przedsiębiorcy cenią sobie brak biurokracji i ograniczenie barier. Długim, zawiłym umowom i regulaminom mówimy nie. Ważna jest też prostota zasad, czytelna dla partnerów i uczestników. Skoro mówimy o zniżce o połowę, to nie dopuszczamy rabatów w wysokości 25 procent, 47 procent lub innych. Uczestnicy bardzo szybko wyłapują takie nieścisłości i interpretują, jako próbę oszustwa, czemu dają wyraz w mediach społecznościowych.
– Dziękuję za rozmowę.